Grenlandia i Amerykanie: nowa powieść Franzobela

Autor nie mógł się tego spodziewać: w „Hundert Worte für Schnee” (Sto słów o śniegu) Austriak Franzobel napisał powieść, która zadziwiająco nawiązuje do aktualnych wydarzeń, biorąc pod uwagę dziwaczną politykę światową. Historię tę można podsumować w następujący sposób: Amerykanie tracą popularność na Grenlandii i chcą zapisać się w historii dzięki swoim (nie)dobrym uczynkom.
To prawda, brzmi to podejrzanie, jakby Donald Trump rościł sobie prawa do arktycznej wyspy na Morzu Północnym jako siedziby swojego kraju. W rzeczywistości historia ta rozgrywa się na przełomie XX wieku i jest nieco bardziej ekstremalna, niż wszystko, co do tej pory powiedział obecny prezydent USA. A to coś znaczy.
Podróżnik Robert Peary ma tylko jeden cel: Amerykanin chce jako pierwszy zdobyć Biegun Północny. Swoje wyprawy w głąb wiecznego lodu rozpoczyna w północnej Grenlandii. Wykorzystuje miejscowych, nazywając ich „husky”, kradnie meteoryty, które uważają za święte przedmioty, płodzi dzieci („Casanova z Bieguna Północnego”), a w 1897 r. porywa sześć osób z ludu Inughuit, aby umieścić je jako żywe eksponaty w nowojorskim Muzeum Historii Naturalnej. Jak twierdzi jeden z jego towarzyszy, Peary należy do tych ludzi, którzy nigdy za nic nie przepraszają.
Później pokonał swojego rywala w walce o laury zdobywcy, rodaka Fredericka Cooka, w brudnej walce PR-owej. Wydaje się jakoś znajome.
Prawie wszystko w tej książce jest potwierdzone historycznie i od dawna stanowi nieodłączną część literatury przygodowej pełnej zwrotów akcji. Autor w irytujący (a czasami sensacyjny) sposób łączy wydarzenia z wiedzą dzisiejszą. Zawiera prorocze zdania jego protagonisty Peary'ego: „Pewnego dnia pojawią się rakiety. Tak, rakiety. I z żadnego innego miejsca nie można dotrzeć do całego świata tak szybko... i zbombardować go... jak z Grenlandii. Europy, Chin, Rosji...” Franzobel ukończył swoją prymitywną, sprośną, satyryczną powieść przed zmianą administracji w USA.
„Sto słów o śniegu” staje się szczególnie interesujące, gdy autor odwraca perspektywę. Śledzi także losy Grenlandczyków, którzy zostali sprowadzeni do Ameryki i teraz badają świat zachodni w poszukiwaniu jego rzekomej cywilizacji. Czytelnicy szybko przestają być pewni, kim są ci prymitywni ludzie – mimo że przybysze w nowojorskim Central Parku mordują zarówno kaczki, jak i pudle.
Dziewięcioletni Minik nieustannie stawia opór śmiertelnym chorobom układu oddechowego krajów Zachodu. Czterech z pięciu jego towarzyszy umiera, jeden szybko wraca na Grenlandię i zostaje uznany za kłamcę z powodu swoich opowieści.
Początkowo Minik przebywa w USA i jest rozdarty pomiędzy kulturami. Nie czuje już, że należy do Inughuitów i podejrzewa coś złego: „Znał też białych: teraz chcieli Polaka, ale w pewnym momencie znaleźliby tu zasoby naturalne i umieściliby Inughuitów w gettach jak Indian”.
Franzobel jest specjalistą w zakresie badań nad historią kolonialną („Tratwa Meduzy”, „Podbój Ameryki”). Teraz dostarcza nam soczystych materiałów do czytania. Z tego, co wiemy dzisiaj, pomimo wszelkich zapewnień, ani Peary ani Cook nie osiągnęli swojego celu. Nigdy nie byli na Biegunie Północnym. Byli więc również samochwałami.
„Sto słów o śniegu” autorstwa Franzobel, Zsolnay Publishing, 528 stron, 28 euro
rnd