W Klin ukazał się nowy numer

Urzędnicy tłumaczą swoją decyzję chęcią uporządkowania handlu ulicznego: chcą unowocześnić wygląd obiektów handlowych i pozbyć się handlarzy oferujących wątpliwe towary, a zamiast tego dać pierwszeństwo lokalnym producentom oferującym produkty o znaczeniu społecznym.
Jednak, jak to często bywa, słowa urzędników znacznie różnią się od ich działań. MK przeprowadziło własne dochodzenie i odkryło, że NTO, które są burzone, to te, które mają wszystko w porządku, zarówno pod względem dokumentów, jak i projektu.
Czarny poniedziałek
Klin-5 to dawne miasto wojskowe, a obecnie jedna z dzielnic miasta pod Moskwą. Nie ma tu przypadkowych osób, prawie wszyscy się znają: niektórzy służyli razem, niektórzy mieli dzieci, które dorastały obok siebie, chodziły do tych samych przedszkoli i szkół.
W mieście nadal mieszka wielu emerytowanych wojskowych – niektórzy z nich to bardzo zasłużeni ludzie. Dlatego wiadomość, że chcą zburzyć kiosk z gazetami na ulicy Majakowskiego, spadła na nich jak grom z jasnego nieba. Niemal natychmiast wokół pawilonu handlowego zaczął gromadzić się tłum ludzi – głównie starszych ludzi i matek z wózkami.
„Co robisz? Dokąd zabierasz nasz kiosk?” – oburzyli się mieszkańcy.
„Gdzie teraz kupimy świeże gazety?” – pytali staruszkowie.
„Kupiliśmy tu także kolorowanki, zabawki i książki dla naszych dzieci” – powtarzali młodsi klienci.
Vera Stepanovna, która pracowała w tym kiosku z gazetami przez prawie 14 lat, opowiada nam o wydarzeniach „czarnego” poniedziałku. Kobieta wciąż nie otrząsnęła się z szoku, którego doświadczyła dwa dni temu.
Według właścicielki kiosku, rano 9 czerwca do jej kiosku najpierw podeszły dwie kobiety z lokalnej administracji, potem dołączył do nich młody mężczyzna. Wszyscy troje pomachali jej przed nosem swoimi identyfikatorami służbowymi i postawili ultimatum, żeby sprzedawczyni spakowała cały towar w ciągu 2 godzin i opuściła pawilon, w przeciwnym razie będzie miała kłopoty.
Sama Wiera Stepanowna nie jest osobą nieśmiałą, jest emerytowanym wojskowym, służyła w wojsku 25 lat. Ale tu było coś, co mogłoby być mylące.
„Jak mogę spakować wszystko i zabrać to sama? W końcu mam własnych szefów, więc porozmawiaj z nimi” – powiedziała urzędnikom. Ale oni obstawali przy swoim: zabierzcie towar albo zabierzemy wszystko razem z kioskiem, a potem poszukamy, gdzie chcecie.
„Byłam tak zdenerwowana, że nawet moje ręce się trzęsły, ale potem przyszedł nasz administrator i pomógł mi spakować produkty i załadować je do samochodu” – wspomina kobieta.
Według niej, w poniedziałek nikt nie przestawiał kiosku, dopiero następnego dnia przywieziono dźwig i załadowano go na samochód, więc zupełnie nie wiadomo, dlaczego urzędnicy musieli wywierać tak dużą presję na tę starszą kobietę.
„Zazwyczaj otwierałem o 8 rano, a o 8.15 rano była już kolejka po gazety. Przez lata rozpoznawałem wszystkich klientów po twarzy; dla większości z nich pójście do kiosku po gazetę to długoletnia tradycja, codzienny poranny rytuał. Jak poradzą sobie bez niej teraz, nie mam pojęcia” – ubolewa sprzedawca.
Złamanie nie oznacza zbudowania
Teraz mieszkańcy Klin-5 muszą korzystać z komunikacji miejskiej lub przejść kilka kilometrów, aby dotrzeć do najbliższego kiosku z gazetami; mało prawdopodobne, aby jakikolwiek emeryt mógł sobie pozwolić na takie poranne wyprawy po gazety. A gdzie jest gwarancja, że w Klinie zostaną jeszcze jakieś kioski z gazetami? W najbliższych dniach lokalna administracja zamierza zlikwidować 4 kolejne NTO, należące do jednego z największych dystrybutorów drukowanych publikacji w obwodzie moskiewskim.
Według dyrektora małego przedsiębiorstwa „Gazeta” Aleksieja Jefimowa, proces burzenia niestacjonarnych pawilonów handlowych w obwodzie moskiewskim rozpoczął się aktywnie w zeszłym roku. Urzędnicy uzasadnili swoją decyzję tym, że chcą usunąć z ulic przestarzałe kioski i zastąpić je nowoczesnymi obiektami handlowymi wykonanymi w jednolitym stylu.

Ponieważ firma, w której pracuje Aleksiej, dystrybuuje najbardziej znaczący społecznie produkt – prasę, inicjatywa urzędników obwodu moskiewskiego została przyjęta z entuzjazmem. W końcu dystrybucja gazet to nie to samo, co sprzedaż szawarmy. Mały biznes postanowił kupić 200 nowych pawilonów drukarskich w Moskwie, aby obwód moskiewski nie był gorszy od stolicy.
„W zeszłym roku mieliśmy w Klinie 8 pawilonów, dla trzech z nich kończyła się umowa na rozmieszczenie niestacjonarnych obiektów handlowych, ponadto obiekty te były naprawdę stare i rok temu bez żadnych argumentów je rozebraliśmy. Ale urzędnicy nie mieli żadnych zastrzeżeń do wyglądu pozostałych pięciu kiosków, a umowa na te punkty jest ważna do końca 2026 roku. Dlatego, gdy przyszedł rozkaz administracji Klinu o zburzeniu pozostałych pięciu kiosków, złożyliśmy skargę do Prokuratury Generalnej i Prokuratury Obwodu Moskiewskiego, ponieważ uważamy te działania urzędników za nielegalne” – mówi szef przedsiębiorstwa.
Nawiasem mówiąc, zgadzają się z nim również mieszkańcy osiedla Kliń-5, którzy po zburzeniu lokalnego kiosku z prasą skarżyli się gubernatorowi obwodu moskiewskiego i szefowi administracji Klina, że zostali pozbawieni świeżej prasy.
Ale czy władze regionalne usłyszą głos ludu i co najważniejsze, czy zrozumieją, czego potencjalni wyborcy oczekują od władz, to jest wielkie pytanie.
9 czerwca, gdy w Klinie rozbierano kiosk z gazetami, Rząd Obwodu Moskiewskiego odbył kolejne spotkanie w sprawie demontażu stoisk handlowych, na którym postanowiono, że chociaż pierwotnie planowano zdemontować około 2,5 tys. stoisk handlowych w 2025 r., to obecnie liczba rozbieranych stoisk wzrośnie do 3,6 tys.
Pamiętacie, że zarząd OOO Gazetta początkowo musiał zburzyć tylko 3 stare pawilony i obiecał zostawić pozostałe 5? Ale ponieważ plany zmieniły się na górze, na szczeblu lokalnym, na szczeblu miejskim, one również musiały zostać zmienione. Tak więc kiosk na ulicy Majakowskiego i 4 kolejne w innych częściach miasta Klin, które na początku roku były zadowalające zarówno pod względem projektu, jak i innych parametrów, niespodziewanie trafiły na czarne listy do rozbiórki.
„Otrzymaliśmy plan demontażu niestacjonarnego obiektu handlowego z regionu, nikt nie chce trafić do strefy czerwonej, więc go zburzymy…” – przyznała administracja Klina prosząc o zachowanie anonimowości.
Prawo do informacji
Gdy materiał był już gotowy do druku, redakcja MK otrzymała telefon z innego miasta pod Moskwą – Widnoje. Jego mieszkańcy skarżyli się, że ich miasto również planuje zburzyć kioski z gazetami. Przynajmniej jeden z nich, znajdujący się na ulicy Sowieckiej, Budynek 2B, miał stosowne ogłoszenie.
„Jak to możliwe?” – pytali ludzie. „Gubernator obwodu moskiewskiego Andriej Worobjow obiecał, że tylko nielegalne stragany zostaną zburzone, a te, które działają w cywilizowany sposób i sprzedają towary, których potrzebujemy, nie zostaną ruszone”.
Redakcja MK chciałaby również otrzymać odpowiedź na to pytanie. Ponieważ punkty sprzedaży detalicznej, które sprzedają świeże gazety i znajdują się w odległości spaceru od osiedli mieszkaniowych, to właśnie troska o ludzi i zwracanie uwagi na lokalny biznes, o czym tak chętnie rozmawiają na spotkaniach w samorządzie regionalnym. Ponieważ właścicielami większości organizacji non-profit w obwodzie moskiewskim są lokalni przedsiębiorcy, ten sam mały biznes, który urzędnicy na wszystkich szczeblach obiecują rozwijać, pielęgnować i pielęgnować, ponieważ płaci podatki do lokalnego budżetu i zapewnia miejsca pracy swoim własnym, moskiewskim mieszkańcom.
I na koniec. Choć w rozmowach z urzędnikami niejednokrotnie słyszeliśmy stwierdzenie, że nikt już, poza osobami starszymi, nie czyta prasy „na papierze”, a wszyscy normalni ludzie szukają wiadomości na smartfonach, to kategorycznie się z tym nie zgadzamy.
Prasa „papierowa” nadal cieszy się zainteresowaniem rosyjskich czytelników, w tym mieszkańców obwodu moskiewskiego, i mimo wszystkich technologii cyfrowych wiele osób woli trzymać w rękach świeży numer gazety przy porannej filiżance herbaty lub kawy, niż wpatrywać się w ekran smartfona.
Dostęp do informacji jest podstawowym prawem każdego obywatela naszego kraju, a całkowite zamknięcie kiosków pozbawia ludzi alternatywnego sposobu odbioru wiadomości. Dotyczy to zwłaszcza obszarów, w których zasięg Internetu jest słaby i gdzie większość populacji nie posiada technologii cyfrowych.
Warto zatem raz jeszcze przypomnieć reformatorom z samorządu regionalnego, że kioski z prasą nie są tylko punktami sprzedaży, ale ważnymi placówkami socjalnymi, które zapewniają równy dostęp do informacji wszystkim grupom ludności.
Na szczęście prezydent Rosji Władimir Putin zgadza się z nami i nie bez powodu polecił rządowi rosyjskiemu opracowanie zestawu środków mających na celu wsparcie prasy i rozwój handlu ulicznego publikacjami drukowanymi.
Czekamy, aż te plany „odgórne” zostaną w końcu zaakceptowane do realizacji na szczeblu lokalnym w obwodzie moskiewskim.
mk.ru