Włosi biją na alarm. Nowe zjawisko niepokoi całą branżę

Po latach rekordów we włoskiej turystyce i rosnącej liczbie klientów w tym roku notuje się nowe zjawisko: pustoszejące płatne plaże. W czerwcu i lipcu liczba osób na płatnych plażach była niższa o 30 proc. niż przed rokiem. Spada też liczba rezerwacji w hotelach.
To efekt wysokich cen wynajmu parasola i leżaków - tak obecną sytuację tłumaczą organizacje obrony praw konsumentów. Za dzień pobytu rodziny na płatnej nadmorskiej plaży trzeba zapłacić minimum 30 euro. W wielu popularnych kurortach wakacyjnych ceny te są znacznie wyższe.
Dlatego wiele osób wybiera tzw. wolne, czyli bezpłatne plaże, których we Włoszech jest zdecydowanie mniej - często jedna lub dwie w danej miejscowości.
Obecna kryzysowa sytuacja dotyczy wielu turystycznych regionów, od pasa wybrzeża w stołecznym Lacjum po Toskanię i Emilię-Romanię oraz Apulię - odnotowała telewizja publiczna RAI.
Wakacje we Włoszech coraz droższeFederacja branży plażowej poinformowała o wyraźnym spadku liczby turystów oraz wydawanych przez nich pieniędzy. Przedstawiciele tej organizacji kryzys tłumaczą spadkiem siły nabywczej oraz mniejszym napływem zagranicznych turystów z powodu trudnej sytuacji międzynarodowej i niepewności ekonomicznej.
Ceny na plażach są zbyt wysokie, ponownie wzrosły i dlatego stały się nieosiągalne dla większości rodzin - twierdzą organizacje konsumenckie. Wymieniły też plaże, na których za dzień pobytu w luksusowych warunkach trzeba zapłacić od kilkuset do 1500 euro.
Także właściciele hoteli mówią na łamach prasy o spadku liczby gości w porównaniu z zeszłym rokiem i o kumulacji przyjazdów weekendowych.
Ministra turystyki Daniela Santanche stwierdziła zaś, że mówienie o kryzysie to niepotrzebne bicie na alarm. Wyraziła opinię, że sezon mija dobrze, a Włochy są bardziej konkurencyjne od innych krajów w basenie Morza Śródziemnego.
Z Rzymu Sylwia Wysocka
well.pl