Za, przeciw, niezdecydowani: Trzech lekarzy rodzinnych przedstawia swoje poglądy na temat wspomaganego samobójstwa

Jeśli zapytasz tych trzech lekarzy o pracę lekarzy rodzinnych, ich odpowiedzi będą zadziwiająco podobne.
„To może być najlepsza praca na świecie” – mówi mi jeden. To „przywilej” – mówi inny. Wszyscy mówią o tym, jak bardzo lubią poznawać swoich pacjentów i ich rodziny.
Jednak wszystkie trzy osoby mają odmienne poglądy na temat eutanazji.
Obecnie prawo jest tutaj jasne: lekarze nie mogą pomagać pacjentom w odbieraniu sobie życia. Ale to może się zmienić.
Ustawa o terminalnie chorych dorosłych (koniec życia) jest przedmiotem debaty w parlamencie. Jeśli zostanie przyjęta, umożliwi niektórym terminalnie chorym pacjentom w Anglii i Walii skorzystanie z opcji wspomaganej śmierci .
Trzech lekarzy — Abdul Farooq, Susi Caesar i Gurpreet Khaira — którzy mają odmienne poglądy na temat wspomaganego samobójstwa, opowiada nam, co sądzą o tych propozycjach.
Dr Abdul Farooq ma 28 lat i stosunkowo niedawno rozpoczął karierę lekarza rodzinnego.
Spotykamy się w jego domu we wschodnim Londynie. Daje swojej córeczce butelkę mleka, zanim skręci za róg, aby pomodlić się w lokalnym meczecie.
Jego religia ma kluczowe znaczenie dla jego poglądów na temat wspomaganego samobójstwa.
„Wierzę w świętość życia. Jako muzułmanin wierzę, że życie jest darem od Boga i nikt nie ma prawa go odebrać” – mówi.

Doktor Farooq uważa, że samobójstwo jest złe, dlatego też jego zaangażowanie w ten proces – nawet pośrednie – byłoby „grzeszne”.
Gdyby to prawo weszło w życie – i pacjent przyszedłby do niego z prośbą o pomoc w umieraniu – skieruje go do innego lekarza.
Twierdzi, że wszystko, co wykracza poza tę granicę, jest „czerwoną linią, której nigdy nie przekroczę”.
Zastrzeżenia dr. Farooqa wynikają również z jego doświadczenia zawodowego, zwłaszcza z czasu spędzonego w szpitalu.
Opisuje on „niegodne zgony” – ludzi umierających na zatłoczonych oddziałach – i stwierdza, że system opieki zdrowotnej nie zapewnia należytej opieki nad pacjentami w terminalnej fazie życia.
„Jeśli dysponujemy odpowiednimi zasobami, możemy zrobić wiele, aby zapewnić pacjentom komfort” – mówi mi.
„Mamy całą dziedzinę medycyny zwaną medycyną paliatywną, która ma pomagać ludziom pod koniec ich życia. Dlaczego więc nie wrzucamy wszystkich naszych zasobów i pieniędzy w to i nie sprawiamy, że proces umierania staje się mniej przerażający?”
Martwią go również konkretne części proponowanego prawa. Lekarze musieliby ocenić, czy u pacjentów w stanie terminalnym można się spodziewać śmierci w ciągu sześciu miesięcy, zanim zostaną zatwierdzeni do wspomaganej śmierci.
Dr Farooq uważa to za problematyczne. Ostatni dzień lub dwa łatwo przewidzieć, mówi, ale dodaje, że niektórzy pacjenci, których śmierć spodziewa się w ciągu sześciu miesięcy, mogą nadal żyć rok później.
Czy jest coś, co mogłoby zmienić jego zdanie na temat wspomaganego samobójstwa?
„Nie” – mówi bez wahania dr Farooq. „Jestem temu zdecydowanie przeciwny. Osobiście i zawodowo uważam, że to nie jest dobre dla pacjentów”.
Doktor Susi Caesar jest lekarzem rodzinnym od 30 lat i uważa, że wcześniej prawdopodobnie nie opowiadałaby się tak otwarcie za eutanazją.
Teraz mówi, że jest gotowa „wystawić głowę ponad parapet”.
Niedawno straciła ukochanego tatę, Henninga. Spotykamy się nad jeziorem niedaleko Cirencester, ponieważ bliskość wody przypomina jej o nim.
„Mój ojciec był najbardziej niesamowitą osobą, a to tak bardzo przypomina wszystko, co kochał” – mówi. „Na zewnątrz, spacery, żeglarstwo, łodzie, kajakarstwo, pływanie”.

Uważa, że Henning byłby dumny, gdyby opowiedziała nam o swoich poglądach, ponieważ od dawna wierzył w eutanazję.
Kiedy zdiagnozowano u niego śmiertelną chorobę, dr Caesar mówi, że „strasznie bał się sposobu, w jaki umrze”.
„Mój ojciec był bardzo dumnym człowiekiem, a rzeczą, która była dla niego nie do zniesienia, była myśl, że pod koniec życia straci kontrolę – nad funkcjami swojego ciała, swojego umysłu, swojej zdolności do bycia osobą, którą był”.
Pod koniec dr Caesar mówi, że „leki jej ojca nigdy nie nadążały za objawami”. Dla niej argument o wspomaganym umieraniu sprowadza się do wyboru pacjenta.
„Wszyscy umrą. Każdy zasługuje na komfort wyboru, jak umrze. Ja sama bym tego chciała” – mówi mi.
Przyznaje, że wielu jej kolegów ma „bardzo, bardzo uzasadnione obawy” dotyczące wspomaganego umierania. Ale mówi, że „mamy mądrość, aby stworzyć systemy, które będą działać i przezwyciężą niektóre z tych przeszkód”.
Pytam, czy poparcie dr Caesar dla eutanazji przełoży się na jej pracę w tej dziedzinie.
„Będę na czele kolejki, aby pomóc ludziom umrzeć tak, jak chcieli” – mówi. „Myślę, że to jest sedno radości mojej pracy – bycie z ludźmi do samego końca ich podróży zdrowotnej”.
Doktor Gurpreet Khaira nie ma takiej pewności jak doktor Farooq i doktor Caesar.
Sama mówi, że ma „dość mieszane uczucia co do całego tematu” wspomaganego samobójstwa.
Doktor Khaira jest lekarzem rodzinnym w Birmingham, ale ma również doświadczenie w pracy z pacjentem.
W 2017 roku zdiagnozowano u niej raka piersi. Chemioterapia okazała się dla niej wyczerpująca i mówi, że gdyby rak kiedykolwiek powrócił, nie chciałaby przechodzić przez to ponownie.

„Pamiętam, że bardzo zależało mi na tym, żeby móc wybierać, czy poddać się takiemu leczeniu, czy powiedzieć »dość«” – mówi.
Mówi, że dla niej bardzo ważne było móc wybrać koniec swojego życia.
Teraz jest przykładem zdrowia, z łatwością kroczy po zboczu wzgórza.
Jako lekarz rodzinny z dziesiątkami lat doświadczenia, martwi się, że bezbronni pacjenci mogą zdecydować się na wspomagane umieranie zamiast być ciężarem dla swoich bliskich. Albo że niektóre rodziny mogą zmusić do tego bezbronnych pacjentów.
„To jeden z moich największych obszarów osobistych konfliktów. Wiem, że jest wiele planów wprowadzenia zabezpieczeń.
„Możesz być najlepszym lekarzem lub adwokatem na świecie, ale możesz nie zauważyć, że ktoś jest kontrolowany lub manipulowany”.
Dla niej istnieje zasadniczy konflikt między doświadczeniami osobistymi i zawodowymi.
Ale dodaje: „Jako lekarz byłabym bardzo niechętna wręczaniu pacjentowi strzykawki, aby mógł dokonać takiego wyboru”.
Zrównoważenie tych dwóch stron pozostawia ją „w bardzo winnym miejscu”, mówi, ale dodaje, że bycie otwartym nie jest słabością. Dla niej podjęcie tej decyzji jest „ewoluującym procesem”.
Rozmawiając z doktorem Farooqiem, doktorem Caesarem i doktorem Khairą, uderzające jest, jak bardzo ich poglądy na temat wspomaganego samobójstwa odzwierciedlają ich podstawowe systemy przekonań.
Pod tym względem lekarze rodzinni są prawdopodobnie bardzo podobni do nas wszystkich.
Jeśli ten projekt ustawy zostanie przyjęty, lekarze będą musieli rozważyć, czy są gotowi pracować w obszarze wspomaganego umierania, czy nie. Mogą zostać poproszeni o udział w procesie - czy to poprzez prowadzenie wstępnych rozmów z pacjentami, którzy chcą umrzeć, czy przepisywanie substancji, która pozwoli komuś zakończyć własne życie.
Jeśli nie chcą, nikt ich nie zmusi.
Będą mieli czas, żeby o tym pomyśleć. Jeśli posłowie zagłosują za tym w przyszłym miesiącu, może minąć jeszcze kilka lat, zanim to wejdzie w życie.
BBC