Wojna między Chapitos i Mayos doprowadziła do prawie dwóch tysięcy zabójstw w Sinaloa.

CULIACÁN, Sinaloa (poprzednio). – Prawie rok temu obudziły nas kule, ostrzega Héctor, mieszkaniec dzielnicy La Campiña. To właśnie tam, 9 września, rozpoczęła się wojna Chapitos i Mayos. Po 11 miesiącach walk w Sinaloa odnotowano ponad 1700 umyślnych zabójstw i około 2000 zaginięć.
Hector mieszkał w tej okolicy całe życie i nie myśli teraz o wyprowadzce. „Musimy to znosić; to nie będzie trwać wiecznie” – wyjaśnia.
Jego słowa są echem słów Jesúsa Francisco Leany Ojedy. W Culiacán ówczesny generał trzeciego okręgu wojskowego „przewidział”, że konflikt będzie trwał do czasu osiągnięcia porozumienia przez walczące grupy. Powiedział to 16 września 2024 roku. Konflikt trwa.
W tym okresie w stanie odnotowano również prawie 6000 kradzieży pojazdów, przy czym Culiacán jest miejscem, gdzie dochodzi do większości tych przestępstw. Miesięczne statystyki Meksykańskiego Stowarzyszenia Instytucji Ubezpieczeniowych (AMIS) pokazują, że w Culiacán kradzieże pojazdów miały charakter brutalny i stanowiły ponad 85% wszystkich zgłoszonych incydentów w rekordowej liczbie 2762 w okresie od czerwca 2024 do lipca 2025 roku. Oznacza to, że co najmniej 8 na 10 to napady z bronią w ręku.
Co więcej, w tym samym okresie zlikwidowano 13 773 oficjalne miejsca pracy w IMSS, co stanowi liczbę wyższą niż straty poniesione w związku z pandemią koronawirusa w 2020 r.
W tym kontekście Martha Reyes, prezes Konfederacji Pracodawców Republiki Meksykańskiej (Coparmex) Sinaloa, podkreśliła, że kryzys bezpieczeństwa to „narkotykowa pandemia”, która kosztowała sektor produkcyjny straty rzędu 36 miliardów euro, a ponadto doprowadziła do coraz większej utraty formalnych miejsc pracy i wzrostu nieformalnej działalności.
W maju wzrosła liczba przestępstw, zwłaszcza umyślnych zabójstw i kradzieży samochodów, i osiągnęła rekordowy poziom w czerwcu ubiegłego roku, co skłoniło Federalny Gabinet Bezpieczeństwa do odbywania co dwa tygodnie spotkań w Culiacán. Od tego czasu wzrosła obecność wojska, szczególnie w stolicy.
Środek ten, choć w pewnym stopniu skuteczny, spotkał się również z krytyką Marthy Reyes.
„To, co robią, powinno być przedmiotem dyskusji od samego początku tej narkopandemii” – powiedział.
W ciągu pierwszych ośmiu dni sierpnia liczba morderstw spadła do średnio trzech dziennie, podczas gdy w ostatnim kwartale notowano ponad sześć zabójstw na dobę.
Tak więc po 11 miesiącach intensywnych zamieszek mieszkańcy miasta, tacy jak Hector, wciąż mają nadzieję, że to się kiedyś skończy.
„Ale może znowu się złapią. Widzisz, jak wmówili nam, że kryzys nadejdzie w lutym i marcu, a potem nadszedł maj, czerwiec i lipiec i nie mogliśmy się z tym pogodzić”.
proceso