Taylor Swift: Co ujawnia okładka jej nowego albumu

Trudno wyobrazić sobie Taylor Swift z pomarszczonymi opuszkami palców. Dłonie bogini nie mogą się kurczyć. To niemożliwe, żeby ta popowa superbohaterka, to „źródło światła” („Time Magazine”), podlegała tym samym fizjologicznym czynnościom, co my, zwykli humanoidzi, ze wszystkimi naszymi defektami strukturalnymi. W końcu wszyscy wiemy, że w obecności Taylor prawa natury przestają obowiązywać, miliony stają się posłusznymi wyznawcami, a realny świat ustępuje miejsca lśniącej, alternatywnej teraźniejszości.
Ale ona tam leży. W wannie. Jej twarz ledwo wystaje z wody, zaczerwieniona i wilgotna od potu, jak u każdego, kto zbyt długo kąpie się w zbyt gorącej kąpieli. A palce jej lewej dłoni wyglądają, jakby weszła do parującej piany jacuzzi co najmniej dwie godziny temu.
Piana dawno stopniała, woda ostygła, ale Taylor Swift nie chce jeszcze wracać do zimnego świata. To jak ten moment, kiedy jeszcze nie naciągnąłeś swetra na głowę i myślisz: całkiem tu miło. Ciepło, ciemno i spokojnie.
Patrz, mówi obraz. Ciężko dla ciebie pracowałem. Zapracowałem się do granic wytrzymałości w kopalni rozrywki. Teraz potrzebuję przerwy. Czasu dla siebie. Ale możesz popatrzeć. Taylor ma coś wspólnego z zupełnie nieznanym panem Müllerem Lüdenscheidem z klasycznej wanny Loriot, który również pyta: „Nie chcę wyjść na niegrzecznego, ale bardzo chciałbym teraz być sam”.
„The Life of a Showgirl” to tytuł dwunastego albumu Taylor Swift, który ukaże się 3 października. Liderka Swiftie właśnie zaprezentowała okładkę w podcaście swojego przyjaciela i gwiazdy futbolu, Travisa Kelce'a. Jednak nic jeszcze nie słychać. Żadnego dźwięku. Żadnego singla.
Współczesny marketing podąża za zasadami chińskiej tortury wodnej: kęs po kęsie gwiazda wprawia miliony swoich kumpli w szał oczekiwania, aż internet eksploduje – najpierw tytuł albumu, potem data premiery, potem lista utworów, a teraz: okładka, sfotografowana przez duet fotografów Mert Alas & Marcus Piggott, z którym Taylor współpracowała już przy swoim albumie „Reputation”.

Praca w kopalniach rozrywki: Taylor Swift w 2024 roku podczas występu w ramach trasy koncertowej „Eras” w Toronto w Kanadzie.
Źródło: IMAGO/ZUMA Press
Widzimy zmęczoną Taylor w luksusowym, wysadzanym kryształami gorsecie, obramowaną kolażem fragmentów jej ciała i mieniących się liter w stylu Disney Dust, które tworzą tytuł albumu. Wyczerpaną syrenę, tancerkę z Las Vegas u kresu wytrzymałości. A jednak wciąż emanuje niezniszczalnym, nadprzyrodzonym, lubieżnym urokiem.
Scena w wannie, pełna sztucznej estetyki pop w stylu Dave'a Chappelle'a, nawiązuje do rytuału z trasy koncertowej: Swift, jak Królowa uprzejmie wyjaśniła widzom, lubiła zanurzać się w wannie po koncertach, w pachnącej mgiełce, aby uciec od szaleństwa, które musiało być jej życiem.
Oczywiście, Taylor reklamuje się również jako seksowna syrena; w końcu, według poważnych obliczeń*, 36,6 procent zdjęcia przedstawia nagą skórę. To jak dotąd najbardziej naga okładka Taylor.

Model wizualny: obraz „Ofelia” brytyjskiego malarza Sir Johna Everetta Millaisa z 1851 roku.
Źródło: imago/United Archives International
Wokół motywu widać więcej niż tylko aluzję do „Ofelii” – obraz o tym samym tytule autorstwa brytyjskiego malarza Johna Everetta Millaisa przedstawia tragiczną bohaterkę Ofelię z „Hamleta” Szekspira, która popadła w szaleństwo i wpadła do rzeki, zbierając kwiaty. Teraz dryfuje ku śmierci, a jej twarz znajduje się tuż nad powierzchnią wody.
W związku z tym „The Fate of Ophelia” to tytuł pierwszego z dwunastu nowych utworów na albumie. Pozostałe utwory to: „Elizabeth Taylor”, „Opalite”, „Father Figure”, „Eldest Daughter”, „Ruin The Friendship”, „Actually Romantic”, „Wi$h Li$t”, „Wood”, „CANCELLED!”, „Honey” oraz tytułowy utwór „The Life Of A Showgirl” z udziałem Sabriny Carpenter (26), która już teraz wyłania się jako jedyna prawowita spadkobierczyni Swift.
Naukowa interpretacja zwięzłych tytułów piosenek na TikTokowym Uniwersytecie Swiftologii rozpoczęła się już dawno temu: podekscytowana społeczność spekuluje, że prawdopodobnie będą one dotyczyć rodziny, miłości, przyjaźni, rozrywki i poszukiwań duchowych. Jak każdy album Swift. Wyprodukowała dwanaście piosenek w Szwecji – i nie ma nic innego do roboty – podczas najskuteczniejszej trasy koncertowej wszech czasów, Eras Tour, z 149 koncertami, 10 milionami widzów na żywo i dwoma miliardami dolarów przychodu.

Wierni fani: „Swifties” ustawiają się w kolejce przed sklepem z gadżetami Taylor Swift w Gelsenkirchen w lipcu 2024 r.
Źródło: Christoph Reichwein/dpa
Podobno dni Taylor Swift mają 36 godzin. A może tak naprawdę są ich trzy. Muzycznymi geniuszami byli Max Martin i Shellback, maszyny do produkcji hitów, z którymi wyprodukowała już swój album „1989” – z takimi przebojami jak „Shake It Off”. Ogólnie rzecz biorąc, nowy album ma być bardziej radosny – z Ofelią czy bez – po niedawnym muzycznym przedstawieniu Taylor jako kobiety w bólu, pocieszycielki i starszej siostry dla uważnej, wrażliwej i wspierającej publiczności.
„Chciałam, żeby album był jak moje życie: tętniący życiem, elektryzujący” – powiedziała Taylor w podcaście „New Heights” swojego przyjaciela Travisa Kelce’a. „To opowieść o wszystkim, co działo się za kulisami – chaosie, euforii, prawdziwym życiu”. Travis Kelce rozrzucił w powietrze konfetti. Mężczyzna zna swoją rolę w „Swift Circus”: sprawić, by szef wypadł dobrze. I dopóki duet marzeń Swift/Kelce nie ma ani małżeństwa, ani dziecka, którymi mógłby się pochwalić, nowy album to najlepsze, na co mogą liczyć.

Drużyna marzeń: Travis Kelce i jego Taylor Swift świętują zwycięstwo drużyny Kansas City Chiefs nad Buffalo Bills w styczniu 2025 r.
Źródło: Emily Curiel/[email protected]/
A więc wanna. Nie zawsze jest to łatwy motyw popkulturowy, zwłaszcza w Niemczech. Uwe Barschel z pewnością nie zna Swifta, a jednak, jako lokalny obserwator tematu wanien, trudno mu uciec od skojarzeń z makabrycznym wizerunkiem byłego premiera Szlezwiku-Holsztynu w wannie w genewskim hotelu.
Najczęściej jednak wanna, jako sanktuarium i oaza relaksu, stanowi odpowiedni symbol intymności i zmysłowości. W końcu Marilyn Monroe leżała kiedyś, rozbrykana i żywa, w wannie wypełnionej pianą, na legendarnej serii zdjęć Miltona Greene’a.

Szczęśliwa w wannie: Julia Roberts w filmie „Pretty Woman” z 1990 roku.
Źródło: imago images/Everett Collection
Odłóżmy więc Barschela na bok i pomyślmy o pozytywnych scenach w wannie, takich jak „Men in the Bath” Loriot czy Julia Roberts głośno śpiewająca „Kiss” Prince’a w wannie w „Pretty Woman”. Albo Whoopi Goldberg na okładce „Vanity Fair” Annie Leibovitz w wannie pełnej mleka. Albo fotograf Lee Miller biorący kąpiel w wannie Adolfa Hitlera krótko po wyzwoleniu Monachium w 1945 roku – obraz, który stał się ikonicznym triumfem życia, ironii i odwagi nad złem. Lars Eidinger również nawiązał kiedyś do mitu Ofelii w białej sukience na okładce swojego hiphopowego albumu „I'll Break Ya Legg”.

Ile supermodelek mieści się w wannie: Naomi Campbell (po lewej), Christy Turlington (po prawej) i Linda Evangelista w 1990 r. po przyjęciu Versace, widziane tutaj na wystawie w Nowym Jorku w 2011 r.
Źródło: imago stock&people
Taylor Swift dołącza do grona supermodelek Naomi Campbell, Lindy Evangelisty i Christy Turlington, które świętowały po imprezie Versace w paryskim hotelu Ritz w 1990 roku – sfotografowanej przez Roxanne Lowit. Motyw ten został na nowo zinterpretowany w Cannes w 2017 roku przez Kendall Jenner, Bellę Hadid, Joan Smalls i Hailey Baldwin.
Taylor Swift natomiast jest samowystarczalna. Nie potrzebuje nikogo innego. Kaczka zostaje na zewnątrz. Nie potrzebuje nawet pianki do kąpieli. Jej piana to to, czego doświadczają jej Swift na koncertach, a francuski socjolog Émile Durkheim nazwał kiedyś „zbiorową efervescencją” – wspólną efervescencją i efervescencją we wspólnym oderwaniu od świata.
To piana, na której spoczywa Taylor Swift, osadzona w świecie – niewidzialna góra miłości, z której szczytu rządzi światem popu wraz z księciem małżonkiem Travisem Kelce.
* Analiza skóry na okładce albumu Taylor Swift została przeprowadzona z wykorzystaniem sztucznej inteligencji: najpierw dokonano korekcji koloru obrazu za pomocą balansu bieli w skali szarości, aby zneutralizować zielony odcień. Następnie przeprowadzono segmentację skóry za pomocą kilku narzędzi analitycznych. Należały do nich model YCbCr, który oddziela luminancję (czystą jasność pikseli) od składowych koloru; filtr HSV, który dodatkowo rozkłada odcień, nasycenie (S) i jasność (Value); oraz, jako trzecia „kontrola skóry”, elipsa chromatyczności rg do wykrywania typowych skupisk skóry; oraz filtr większościowy 5×5 do redukcji szumów, który pozwala na przykład odróżnić jaśniejsze elementy biżuterii od skóry i odpowiednio oczyszcza analizę.
rnd