Chcesz wiedzieć, gdzie Twoja przyjaciółka kupiła buty? Kliknij link w bio.

W dobie mediów społecznościowych zwroty takie jak „link w bio”, „polub i zasubskrybuj” czy „wszyscy pytali” na stałe wpisały się w nasz słownik, zwłaszcza jeśli obserwujesz influencerów z ogromną liczbą obserwujących online. Jednak baza fanów nie jest już warunkiem koniecznym, aby dzielić się i czerpać zyski z własnych, starannie dobranych rekomendacji.
Linki afiliacyjne prawdopodobnie zaczęto zauważać na początku lat 2010., kiedy RewardStyle, obecnie znany jako LTK, wszedł na rynek i umożliwił blogerom zarabianie na rekomendacjach produktów poprzez prowizje od każdej sprzedaży. Ponad dwie dekady później firma ma 40 milionów użytkowników miesięcznie i generuje 5 miliardów dolarów rocznej sprzedaży detalicznej za pośrednictwem swojej platformy. Nowszym graczem jest ShopMy, który wystartował w 2020 roku i jest obecnie wyceniany na 410 milionów dolarów po tym, jak ogłosił, że pozyskał 77,5 miliona dolarów na początku tego roku. Według ShopMy, jego stawki partnerskie wahają się od 4 do 50 procent.
W 2025 roku zachowania zakupowe inspirowane influencerami są naturalną konsekwencją tego, ile czasu spędzamy na telefonach. Osobowości internetowe, takie jak Leandra Medine Cohen, Tamu McPherson i Tinx, pomagają kształtować nasze decyzje zakupowe, a wszystko to w zasięgu naszych rąk. Badanie Pew Research Center z 2024 roku wykazało, że 62% dorosłych Amerykanów korzystających z TikToka korzysta z aplikacji w celu uzyskania rekomendacji produktów. Biorąc pod uwagę kobiety w wieku od 18 do 49 lat korzystające z platformy, odsetek ten wzrasta do 74%.

Wielu influencerów korzysta z „kuratorstwa”, aby promować swoje witryny sklepowe.
Teraz krajobraz linków afiliacyjnych ponownie się zmienia. LTK, ShopMy i Amazon Storefront pozwalają obecnie każdemu łatwo tworzyć linki prowizyjne, którymi może się dzielić, niezależnie od rozmiaru platformy. Oznacza to, że możesz kliknąć link do produktu polecanego przez Meghan Markle równie łatwo, jak link od swojego współpracownika. Wiele z tych platform jest technicznie dostępnych tylko na zaproszenie, ale możesz aplikować o dołączenie. Na ShopMy możesz łatwo zostać polecony przez kogoś, kto już tam jest.
Bryn Poulos, konsultantka mody z Nowego Jorku z nieco poniżej 4000 obserwujących na Instagramie, jest na ShopMy od nieco ponad sześciu miesięcy. Została zachęcona przez swoją przyjaciółkę, projektantkę biżuterii Jennifer Fisher, do dołączenia, mimo że sama nie ma dużej liczby obserwujących na Instagramie. Początkowo zrobiła to, aby „lepiej kontrolować finanse”, czując inspirację od twórców finansów osobistych, takich jak Tori Dunlap ( @herfirst100k ) i Haley Sacks ( @mrsdowjones ), aby inwestować, oszczędzać i rozwijać nowe źródło dochodu. „Na początku nie zarabiasz zbyt wiele pieniędzy... ale jeśli naprawdę mogę rozwijać moje inwestycje za pośrednictwem tej platformy, to świetnie”, mówi Poulos, zanim dodaje, „pracując w modzie, twoi znajomi i tak będą cię ciągle prosić o linki”.
Poulos zapoznała się z platformą i zaczęła generować linki prowizyjne, którymi mogła się dzielić. „To były głównie rzeczy, które miałam na sobie” – wyjaśnia. „Wtedy zdałam sobie sprawę, że nie trzeba mieć na sobie stroju, żeby go promować. Można było po prostu publikować linki ze zdjęciami swoich edycji, tak jak w przypadku strony w magazynie czy poradnika prezentowego. To otworzyło przed nią o wiele więcej możliwości”.
„Dlaczego nie wykorzystać w bardziej świadomy sposób wpływu, jaki już mam?”
Szybko awansowała na sam szczyt (nazwany „Icon”), dzięki wielopoziomowemu systemowi nagradzania użytkowników generujących duży ruch i dużą liczbę zamówień. To z kolei przełożyło się na możliwość wręczania prezentów i nawiązywania partnerstw z markami (do tej pory współpracowała z Coach przy dwóch promocjach). Poza udostępnianiem linków i doborem produktów na swoim profilu, Poulos odniosła sukces również w korzystaniu z platformy takiej jak ShopMy w innych aspektach swojego życia zawodowego: jako osobista stylistka i stylistka może tam gromadzić produkty dla swoich klientów. „Klikają jeden link, a wszystko jest w jednym miejscu” – mówi.
Atrakcyjność linków afiliacyjnych wykracza również poza branżę modową. Weźmy na przykład Jess Gray, dyrektorkę firmy sportowej z Detroit, mającą niecałe 3000 obserwujących na Instagramie, która założyła konto LTK prawie trzy lata temu. Podobnie jak Poulos, uznała, że powinna znaleźć sposób na usprawnienie procesu udostępniania linków do produktów, o które pytali ją znajomi. Będzie publikować rzeczy, które kocha, a także te, o których wie, że pasują do różnych stylów życia. Rekomendacje mogą obejmować najwygodniejsze legginsy do pracy z domu, „albo, jeśli podróżuję, co pakuję lub czego używam w podróży” – mówi. Ale jej koleżanki wyraźnie wykazują zainteresowanie: „Opinie, które dostaję, brzmią: »Chcę więcej«”.
Na razie większość kliknięć w linki Gray pochodzi od osób, które zna. „Ale to się rozwija, ponieważ są ludzie, którzy mnie nie znają i mogą być mną zainteresowani tylko ze względu na pewne rzeczy, które publikuję” – wyjaśnia. Sama obserwuje w mediach społecznościowych osoby, które odkryła na LTK, i na odwrót; niektórzy to pełnoetatowi twórcy treści, inni, podobnie jak ona, udostępniają linki z prowizją, które chce wesprzeć. (Przyjaciele zrobili to samo dla Gray: „Moja najlepsza przyjaciółka mówi: »Opublikuj to na swoim LTK, żebym mogła to kupić. Mogę kliknąć w twój link, a ty dostaniesz parę dolarów«”).
Ten osobisty element nadaje rekomendacjom autentyczności, której możemy już nie odczuwać u pełnoetatowych influencerów, gdy odniosą sukces. Według dr. Jaya Sinhy, profesora nadzwyczajnego w Fox School of Business and Management na Temple University, szczególnie pokolenie Z angażuje się w interakcje z mikroinfluencerami (kontami z liczbą obserwujących od 10 000 do 100 000) częściej niż celebryci czy zawodowi influencerzy, ponieważ cenią „prawdziwych ludzi”, którzy poświęcają czas na odpowiadanie na pytania. Ponadto, pokolenie Z wychowało się w internecie. „Bardziej instynktowne wydaje się po prostu udostępnienie linku” – mówi Sinha.

Interfejs aplikacji ShopMy.
Sky Howard, menedżerka programu w Waszyngtonie, mająca około 2000 obserwujących na Instagramie, zaczynała w ShopMy i LTK jako konsumentka. Kiedy zaczęła publikować więcej rekomendacji na swoich prywatnych kontach w mediach społecznościowych, zdała sobie sprawę, że również może wykorzystać te narzędzia. „Udostępniałam już linki bezpośrednio znajomym, obserwującym i innym osobom, które mnie obserwują i są szczerze zainteresowane tym, co noszę” – mówi Howard. „Pomyślałam, dlaczego nie wykorzystać w bardziej świadomy sposób mojego wpływu? ”. Howard opisuje swoje zarobki z linków afiliacyjnych jako „pieniądze do zabawy” – miłe, ale niewystarczające, żeby się utrzymać. „Jestem otwarta na możliwości, jakie daje mi tworzenie treści i zarabianie w internecie” – dodaje.
Lindy Segal, pisarka i redaktorka z Nowego Jorku, mająca 4000 obserwujących na Instagramie, dołączyła do ShopMy w lutym 2022 roku, polecona przez kolegę. „Jako freelancerka, zawsze szukam możliwości dorobienia sobie do pensji” – mówi. Zaczęła „testować rynek” od rekomendacji kosmetycznych, ale aktywnie korzystała z platformy dopiero zimą, gdy uruchomiła newsletter Substack o nazwie Gatekeeping, który ma teraz około 2000 subskrybentów.
„Zawsze powtarzam, że to newsletter o tematyce zakupowej – są newslettery, które w ogóle nie zawierają linków do zakupów, ale są też takie, które mają ich mnóstwo” – mówi Segal. „Chciałam jakoś włączyć link afiliacyjny”. ShopMy był najprostszym sposobem na włączenie linków prowizyjnych do Substacka. (Od tamtej pory otworzyła też sklep na Amazonie). Segal uważa, że to głównie znajomi kupują produkty za pośrednictwem jej linków prowizyjnych, ale słyszała też o nieznajomych, zarówno na Instagramie, jak i na Substacku, którzy również u niej kupowali. „Ktoś z przyjaciół losowo wysłał mi 10 dolarów na Venmo” – mówi. „Powiedziała coś w stylu: »Kupiłam te Adidasy, które mi poleciłaś. Należą ci się łapówki«”.
Porównuje atrakcyjność nano- i mikroinfluencerów do tego, co nazywa „pierwotnym wpływem”: recenzji produktów od klientów. „Wszyscy najpierw czytamy recenzje” – mówi. Howard się z tym zgadza: „Ludzie wierzą, że dowiedzą się szczerej prawdy o danym produkcie, podobnie jak w przypadku recenzji na stronie internetowej. Jestem typem osoby, która przeczyta każdą recenzję przed zakupem”. Dlaczego więc nie zaufać recenzji kogoś, kogo znasz w prawdziwym życiu?
„Przez długi czas ludzie chcieli robić zakupy za pośrednictwem celebrytów lub influencerów, ale teraz patrzą na osoby, które znają i którym ufają” – mówi Poulos. Poza tym, koniec końców, „wszyscy mamy wpływ” – dodaje Gray. Zmienia się tylko skala.
elle