Niewielki wypadek spowodował ogromny korek: dlaczego aleja Mira w stolicy stanęła w miejscu

W poniedziałek 24 lutego Prospekt Mira, główna arteria północno-wschodniej Moskwy i jedyne połączenie stolicy z kierunkiem jarosławskim obwodu moskiewskiego, była zamknięta przez kilka godzin. To była trudna sytuacja: szacowany czas przybycia na nawigatorach po prostu przesunął się w prawo, podczas gdy samochody stały w miejscu. Gdyby było lato, drzwi już by się zatrzasnęły, a kierowcy z papierosami wyszliby na zewnątrz: co do cholery się stało? Byłoby to jednak bezcelowe: przyczyną był wypadek, który wydarzył się daleko przed nami, na moście Krestowskim w pobliżu Ryżskiej.
Do wypadku doszło stosunkowo wcześnie rano – około godziny 8 rano; ruch na wiadukcie przywrócono po trzech godzinach. Nie podano oficjalnych szczegółów, poza faktem, że zderzyło się pięć samochodów, w wyniku czego droga w kierunku centrum i Trzeciego Pierścienia Transportowego została sparaliżowana. Bo zasadniczo nic ciekawego się nie wydarzyło.
Wiadukt Krestovsky, gdzie centrum miasta jest już przed nami i trzeba zwolnić, żeby skręcić – to nie obwodnica Moskwy z jej „wielkimi ciężarówkami kary” i nie Kutuzovsky z jej ulicznym glamourem wyścigowców. Tutaj wszystko jest prostsze: ludzie zmieniają pas ruchu, niektórzy żeby skręcić, inni żeby jechać prosto, starając się wyminąć i jednocześnie nie wjechać na oznakowanie pasa ruchu. Tutaj ktoś znowu popełnił błąd w obliczeniach. A może patrzył na swój telefon (znowu nawigator?). A potem jest karambol: trafił drugi, trzeci, czwarty... Kto komu zapłaci, krótko mówiąc, rozstrzygnie sąd.
Ale był to wypadek w pobliżu Trzeciego Pierścienia Transportowego, na Dworcu Ryżskim, który według dzisiejszych standardów znajduje się w centrum miasta. A Prospekt Mira i Jarosławka stały w miejscu od Mytiszczi do centrum - i to tak gwałtownie, że wielu ludzi spieszących się do pracy nie zdążyło się uratować nawet dzięki zwyczajowej półgodzinie zarezerwowanej na wszelki wypadek. I nawet jeśli wypadek był wypadkiem lub wynikiem zaniedbania konkretnego kierowcy, niech tak będzie. Ale fakt, że spowodował zawalenie się najważniejszej arterii miasta, nie jest przypadkiem. To jest coś, wybaczcie to określenie, systemowego.
Zegnij palce. Po pierwsze: droga nie została natychmiast oczyszczona z uszkodzonych pojazdów (choć aby przywrócić przepustowość, powinno to zostać zrobione w ciągu około piętnastu minut, nie dłużej). Dlaczego? Ponieważ firmy ubezpieczeniowe nadal wymagają, aby wypadki były rejestrowane przez policję lub komisję ds. wypadków, w przeciwnym razie istnieje duże prawdopodobieństwo problemów z wypłatą odszkodowań. Oczywiście istnieje protokół europejski, ale nie zadziała, jeśli szkody są duże. A jeśli osoba powodująca wypadek nie posiada obowiązkowego ubezpieczenia OC posiadaczy pojazdów mechanicznych, to również nie zadziała.

A swoją drogą, nawet gdyby uczestnicy wypadku bardzo chcieli oczyścić jezdnię, może się to okazać niemożliwe: parkowanie wzdłuż pobocza drogi jest zazwyczaj albo zabronione, albo płatne. Dokąd iść? To jest ogromny problem – organizatorzy ruchu drogowego rzadko biorą pod uwagę fakt, że samochód może zgasnąć i gdzie go wtedy zabrać? No cóż, tak, to problem kierowców... Ale widząc tak wielkie korki, nie sposób nie zgodzić się z twierdzeniem, że to może dotknąć każdego.
I nawet to nie byłoby problemem, gdyby patrol policji drogowej przyjechał natychmiast, aby zarejestrować wypadek. Ale i to jest niemożliwe w obecnych warunkach, w przeciwieństwie do Moskwy 10-15 lat temu. W końcu w centrum miasta nie ma już prawie żadnej „siedziby” policji drogowej, a z obwodnicy Moskwy trzeba będzie przejechać przez ten sam korek (przecież są bariery! Samochód policji drogowej ma prawo jechać na przeciwległy pas, ale nikt nie podejmie takiego ryzyka).
Dodajmy do tego zapalającego koktajlu całkowitą telefonię kierowców. Kto, stojąc w korku, gorączkowo szuka objazdu (ryzykując, prowadząc pojazd z peryferyjnym polem widzenia, uderzeniem w zderzak jadącego przed nim pasażera). A po dotarciu „właśnie” na miejsce wypadku od razu zaczynają kręcić materiał na portale społecznościowe. Musimy powiedzieć światu, dlaczego stoimy w miejscu... A to oznacza gwarantowane zmniejszenie prędkości w korku i ryzyko dołączenia do grona uczestników wypadku.
Każdy z tych czynników wydaje się uzasadniony. Cóż, rzeczywiście, firmy ubezpieczeniowe muszą walczyć z oszustwami, policja drogowa tnie personel i budżety dla dobra ogółu, a w korku nie ma nic innego do roboty, jak tylko bawić się smartfonem. Ale gdy te proste rzeczy się połączą, a zegar wskazuje czas dojazdu do pracy i szkoły... Wtedy właśnie następuje ta najbardziej niefortunna kombinacja. Albo bingo. Krótko mówiąc, gwiazdy stały w odpowiednim dla nich położeniu i nikt nie czuł, że znajdzie się w tarapatach.
Nawiasem mówiąc, z powodu tego wypadku wydzielone pasy ruchu były przez pewien czas wyłączone z ruchu, a autobusy stały w korku jak na drożdżach, na równi z samochodami osobowymi i taksówkami. Nie sposób nie westchnąć nad linią tramwajową, która przebiegała tuż przy moście Krestowskim – fizycznie nie dało się na nią wjechać, więc tramwaje omijały korki.
Opublikowano w gazecie „Moskowskij Komsomolec” nr 29469 z dnia 25 lutego 2025 r.
Nagłówek w gazecie: Jak zatkać Moskwę banalnym korkiem
mk.ru