„Wybrałem się na spływ kajakowy rzeką, która okazała się pełna rekinów”

„Nie martw się” – powiedziała. „Będzie dobrze” – powiedziała... Cóż, nie tylko się martwiłam, ale też czułam bicie serca i drżenie nóg, byłam gotowa przebiec milę i przerażona, gdy przygotowywaliśmy się do wyprawy nad rzekę Brisbane w stanie Queensland na wschodnim wybrzeżu Australii .
„Jeśli wpadniesz, po prostu podciągnij się i odwróć” – powiedziała mi uspokajająco moja przewodniczka, elegancko wsiadając z powrotem do kajaka, z którego właśnie udawała, że wypadła. Wiedziałam jedno na pewno: gdybym wpadła do wody, wyglądałabym raczej jak skrzyżowanie wyrzuconego na brzeg wieloryba z miotaną mewą, próbując tego manewru. Ale wpadnięcie do wody nie było w moim planie (nie, dziękuję), ponieważ właśnie popełniłam błąd, sprawdzając, co jest w wodzie: rekiny !
No dobrze, to były żarłacze tępogłowe i choć agresywne, raczej nie zainteresują się mną, chyba że nierozsądnie zdecyduję się na leniwą kąpiel, ale jednak… rekiny. Nie chciałem być jak niczego niepodejrzewający paddleboardzista w Kornwalii, który przykuł uwagę jednego z morskich stworzeń .
CZYTAJ WIĘCEJ: Turyści otrzymali ostrzeżenie podróżne w związku z rosnącą temperaturą 40°C CZYTAJ WIĘCEJ: Brytyjska plaża, która pod względem białego piasku dorównuje Malediwom, może pochwalić się również wodą nadającą się do pływaniaAle byłem już tutaj, a mój genialny przewodnik z Centrum Przygód Riverlife uspokoił mnie na tyle, że przynajmniej wskoczyłem do kajaka i odepchnąłem się od pontonu. W tym momencie pomknąłem w dół rzeki, w bardzo silnym nurcie, desperacko wiosłując, żeby wrócić do reszty grupy. Czułem, że nie będę do tego stworzony.
Nie jestem typem człowieka, który szuka mocnych wrażeń, a do tego wszystkiego nie potrafię dobrze pływać. To wszystko stanowiło dla mnie nie lada wyzwanie.

Postanowiłem jednak dać z siebie wszystko i przynajmniej zrobiłem to podczas jednej z dziennych wycieczek, kosztującej nieco ponad 35 funtów. Kajakarstwo o wschodzie lub zmierzchu, które również oferują, wydawało się nieco poza moimi możliwościami.
Wyruszyliśmy więc w dół rzeki, wiosłując jak szaleni pod prąd, i wkrótce poczułem się o wiele pewniej, a nawet odrobinę pewniej.
I wtedy to się stało. Przepłynęła łódź. Nagle fala uderzyła w nas, kołysząc kajakiem, jakbym właśnie wskoczył na kolejkę górską. Oczywiście nasz przewodnik przygotował nas na to: „Skręć w stronę fal, żeby po nich przepłynąć i żeby cię nie kołysały na boki”.
Rady, której zupełnie nie zastosowałem na pierwszej fali, zataczałem się jak oszalały z cichym piskiem i o mało nie wpadłem do wody. Dość powiedzieć, że od tamtej pory stawiałem czoła każdej fali.
Gdy już przyzwyczaiłem się do ruchu na rzece, odprężyłem się i zacząłem machać do turystów na brzegu rzeki, podziwiać 80-stopowe (25 m) klify Kangaroo Point, z których można zjechać na linie przy Riverlife Adventure Centre, a także przyglądać się wodnym smokom — dużym jaszczurom wygrzewającym się na skałach.
Pomimo moich obaw i niemałej liczby dużych wstrząsów, udało mi się nie wpaść do wody, a poczucie spełnienia (a także ulgi) było wręcz namacalne, gdy po 90 minutach wróciłem na ponton.
Kolejny punkt na liście rzeczy do zrobienia przed śmiercią odhaczony – rzeka pełna rekinów przetrwała. No dobrze, rekiny prawdopodobnie są też dalej w górę rzeki i nie pływają wokół centrum miasta, ale liczę je.
Spływy kajakowe można rezerwować na stronie riverlife.com.au w cenach od 75 dolarów australijskich (około 36 funtów). Więcej informacji o Brisbane można znaleźć na stronach visitbrisbane.com.au i queensland.com .
Masz historię podróżniczą, którą chciałbyś nam opowiedzieć? Napisz do nas na adres [email protected].
Daily Mirror