Genialny nowy hit Netflixa to nieoczekiwane połączenie dwóch bardzo różnych gatunków

Wbrew wielu — jeśli nie wszystkim — przeciwnościom losu, przełomowym filmem lata, przynajmniej na Netfliksie, jest animowany musical o k-popowej grupie dziewcząt, które dorabiają jako łowcy demonów. K-Pop Demon Hunters, od Sony Pictures Animation (studio stojące za filmami Spider-Verse ), miał premierę w zeszły piątek i od tamtej pory utrzymuje się w pierwszej dziesiątce streamera. I to z dobrego powodu: rządzi.
Podobnie jak Spider-Verse , KPop Demon Hunters to maksymalistyczne święto, łączące gatunki i style animacji. Co jest stosowne: sam K-pop rozwija się dzięki mieszaniu odniesień, tonów i dźwięków, często w ramach jednego utworu. Film oddaje teatralność K-popu, jego kiczowatość i wielkie, szczere serce. Jest pięknie animowany, naprawdę zabawny i, co najważniejsze, dostarcza kilka niezaprzeczalnych hitów. (Pomaga to, że filmowcy współpracowali z prawdziwymi producentami K-popu, w tym Teddym Parkiem z Black Label — znanym ze swojej pracy z Blackpink — i zdobywcą nagrody Grammy Lindgrenem, który współpracował z BTS i Twice.)
Rozmawiałem z współreżyserami Maggie Kang i Chrisem Appelhansem o licznych wpływach na film, o tym, jak rozpracowali jego muzyczną opowieść i dlaczego ścieżka dźwiękowa zdobywa uznanie nawet samozwańczych sceptyków K-popu. „Ciągle widzę, jak ludzie w sieci mówią: 'Nie jestem fanem' lub 'Nic nie wiem o K-popie, ale nie mogę przestać słuchać tej muzyki'” — mówi Kang. „Otworzyliśmy im drzwi. To po prostu niesamowite”. Ten wywiad został zredagowany i skrócony dla przejrzystości.
Slate: Tak naprawdę jest tylko jedno miejsce, od którego można zacząć. Po co łączyć K-pop i polowanie na demony?
Maggie Kang: Film nie zaczął się jako koncepcja K-popu. Chciałam stworzyć coś, co celebruje moje koreańskie dziedzictwo i eksponuje koreańską kulturę, a szczególnie zainspirowały mnie koreańskie szamanki, które są zazwyczaj kobietami wykonującymi rytuały poprzez śpiew i taniec. Te ceremonie przypominały najwcześniejsze koncerty, na których publiczność naprawdę łączyła się z wykonawcą — jest ta wspólna energia. Chcieliśmy, aby ta energia stała się supermocą w KPop Demon Hunters, a gdy połączyliśmy projekt z czymś zakorzenionym w koreańskiej tradycji, otworzyło to całą mitologię przewijającą się przez tę wyimaginowaną wersję naszego świata przez setki lat.
Chris Appelhans: W tym czasie, gdy eksplorowaliśmy ten historyczny element, uderzyła pandemia, a BTS organizowało wirtualne koncerty. W całkowicie realny, niebanalny sposób, byliśmy świadkami muzyki jako siły odpychającej ciemność na świecie. Więc poszliśmy na całość, wkładając nasze serca w stworzenie filmu, który w ten sposób celebruje muzykę.
Studia filmowe mają takie wyobrażenie, że musicale filmowe są trudne do sprzedania, więc jedynym sposobem, aby przyciągnąć publiczność, jest oszukanie jej i przekonanie, że to wcale nie jest musical . Czy to było coś, co musiałeś wziąć pod uwagę?
Kang: Tak, żartowaliśmy o tym z naszym producentem muzycznym, Ianem Eisendrathem, który pracował nad wieloma musicalami, zarówno teatralnymi, jak i filmowymi. Mamy taki powtarzający się żart, że „Maggie nie lubi musicali” i jest to w pewnym sensie prawdą. Uwielbiam muzykę, ale uwielbiam musicale tylko wtedy, gdy są doskonałe. Od początku mówiliśmy, że ten film nie będzie tradycyjnym musicalem, w którym postacie śpiewają, aby wyrazić swoje uczucia. Wydawało się, że możemy tego uniknąć, ponieważ nasze postacie są naturalnie śpiewakami. Ich zadaniem jest występowanie. Zawsze wiedzieliśmy, że w całym filmie będą przewijać się fragmenty muzyki i wydawało się to naturalnym sposobem na popchnięcie historii do przodu. Ale w miarę rozwoju filmu zdaliśmy sobie sprawę, że nie, to prawdziwy musical . Nawet jeśli nie śpiewają dokładnie o swoich uczuciach, każdy tekst musiał służyć historii i ujawniać coś o postaciach lub rozwijać fabułę. Stało się to bardzo trudne, bardzo szybko i musieliśmy po prostu przyznać, że to jest dokładnie to, czego powiedzieliśmy, że nie zrobimy, a oto jesteśmy .
Czy fakt, że tworzyłeś musical używając konkretnie K-popu, ułatwił czy utrudnił ten proces? Co było najtrudniejsze?
Appelhans: Myślę, że chodziło o znalezienie sposobu na połączenie muzycznego opowiadania historii i gatunku pop. Tradycyjne musicale mają tendencję do bycia bardzo szczerymi. Nie próbują być fajne. Są po prostu ekspresyjne i emocjonalne w cudowny sposób. Dla nas chodziło o ustalenie, jaką historię każda piosenka musi opowiedzieć. W pewnym sensie podążaliśmy za konwencjami tradycyjnego musicalu. „Golden” na przykład to piosenka „I want” z filmu, która jest zasadniczo biografią dziewcząt, ale także szansą dla nich na wyrażenie tego, co chcą osiągnąć. Fakt, że udało nam się to zrobić, jednocześnie czyniąc z niej naprawdę świetną piosenkę pop, jest prawdopodobnie powodem, dla którego jest [w pierwszej dziesiątce] na światowych listach przebojów Spotify. „Golden” opowiada historię, a dobra piosenka popowa również opowiada historię. Jesteśmy zachwyceni, że przepis zadziałał.
Dlaczego ważne było zaangażowanie współpracowników z branży K-popu?
Appelhans: Muzyczne umiejętności. Są po prostu niezwykle utalentowani jako producenci, autorzy tekstów piosenek, kreatorzy gustów.
Jak bardzo wpłynął na ciebie gatunek K-drama? Wydaje się, że koreańskie dramy mogły mieć wpływ na wątek romantyczny w szczególności.
Appelhans: Opowiedzenie historii o postaci takiej jak Rumi, która musi zachować tajemnicę, może być naprawdę trudne. Nie ma nikogo, komu mogłaby się zwierzyć, a ile monologów można wygłosić? W miarę rozwoju historii, zaczęła ona opowiadać o wstydzie i toksyczności nienawiści do części siebie. Dużą częścią przezwyciężania tego jest katharsis poprzez dzielenie się częścią tego ciężaru z kimś innym i znalezienie łaski poprzez ich akceptację. Wiedzieliśmy, że Rumi nie otrzyma tego od swoich kolegów z zespołu aż do końca filmu, więc chcieliśmy uwzględnić romantyczny element.
K-dramy są tutaj naturalnym wpływem. Opierają się na znanych tropach, ale są doskonałe w zdobywaniu każdego kroku związku i podważaniu tych tropów autentycznymi emocjami i rozwojem postaci. Gdy zrozumieliśmy to podejście, wszystko zaczęło działać. Sceny stały się łatwiejsze do napisania i mogliśmy lepiej ustalić ton.
Kang: Myślę, że najważniejsze jest to, że wiele K-dram jest powściągliwych. Jeśli oglądasz serial składający się z 16 odcinków, często musisz przesiedzieć 14 godzin, żeby dostać uścisk lub dotyk. Więc naprawdę wierzyliśmy, że Jinu powinien być najbardziej nieosiągalnym facetem. Jest demonem. Jest jak chłopak-wampir, którego nigdy nie będziesz mieć, co czyni go nieskończenie gorętszym.
Czy konkretne grupy lub style K-popowe były inspiracją dla zespołów występujących w filmie?
Kang: Ludzie chcą, żebyśmy wskazywali konkretne grupy, ale szczerze mówiąc, to dotyczy wszystkich. Urodziłem się w latach 80. i dorastałem, gdy K-pop i rap po raz pierwszy wkroczyły na koreańską scenę, więc moje inspiracje pochodzą z K-popu Gen 1. W przypadku Chrisa myślę, że to głównie początek lat 2000. Pracowaliśmy nad filmem przez długi czas — takie rzeczy zajmują trochę czasu — i w tym czasie widzieliśmy, jak K-pop ewoluuje, a fandom również się zmienia. Kiedy zaczynaliśmy, BTS było ogromne. Potem dołączyli do nas i zobaczyliśmy wzrost takich grup jak Stray Kids i NewJeans. Kiedy udostępniliśmy tablice referencyjne naszym zespołom artystycznym i fabularnym, naprawdę byli tam wszyscy — każda grupa była częścią tej mieszanki.
Appelhans: Myślę też, że pomogła nasza miłość do wszelkiego rodzaju muzyki. Było tak wiele odniesień, na przykład do Kate Bush. Piosenka, którą śpiewa Jinu z tą małą partią mówionego słowa — zajęło nam wieki, żeby ją rozgryźć. W końcu znaleźliśmy występ Billa Withersa z lat 60. w Carnegie Hall i pomyśleliśmy: „O, to dokładnie to, co próbujemy zrobić”. Więc przyszło zewsząd i myślę, że tak właśnie powinna działać muzyka pop.