James Watson, współodkrywca podwójnej helisy DNA, zmarł w wieku 97 lat.

Wraz z Francisem Crickiem rozszyfrował trójwymiarową strukturę podwójnej helisy DNA, kładąc tym samym podwaliny pod współczesną genetykę. W późniejszych latach marginalizował się, wygłaszając rasistowskie wypowiedzi.
Angelika Jacobs

„Nauczyłem się być intelektualnie uczciwym. A intelektualna uczciwość często jest mylona z czymś nieprzyjemnym”. James Dewey Watson nie mógł trafniej opisać siebie podczas Światowego Festiwalu Nauki w 2013 roku. Amerykański biolog molekularny jest równie dobrze znany ze swoich politycznie niepoprawnych wypowiedzi, jak i z naukowego przełomu, którego dokonał w 1953 roku, mając zaledwie 25 lat: odkrycia struktury podwójnej helisy DNA, za które, wraz z Francisem Crickiem i Maurice’em Wilkinsem, otrzymał Nagrodę Nobla w dziedzinie medycyny w 1962 roku.
NZZ.ch wymaga JavaScript do działania podstawowych funkcji. Twoja przeglądarka lub blokada reklam obecnie to uniemożliwia.
Proszę zmienić ustawienia.
Legenda nauki, szowinista, geniusz, rasista – był zarówno chwalony, jak i oczerniany. Osobowość, która nie mogłaby być bardziej ambiwalentna i sprzeczna. W dużej mierze stworzył własną legendę: jego książka „Podwójna helisa”, w której opisuje wyścig między różnymi grupami badawczymi próbującymi rozwiązać zagadkę struktury DNA , stała się międzynarodowym bestsellerem. Ostatecznie on i Francis Crick , z którym wówczas prowadził badania w Cambridge, wyszli z tego wyścigu zwycięsko. Dzięki niekonwencjonalnej metodzie konstruowania tekturowego modelu i wyjaśniania struktury cząsteczki poprzez rozumowanie, a nie eksperymenty, odkryli podwójną helisę szybciej niż ich konkurenci.
Jednak Watson i Crick z pewnością inspirowali się eksperymentami swoich konkurentów. Kluczowym czynnikiem był obraz krystalograficzny rentgenowski autorstwa badaczki Rosalind Franklin, która wraz z Maurice'em Wilkinsem z King's College London również badała strukturę DNA. Watson i Crick nigdy nie zdołali pozbyć się zarzutu, że wykorzystali dane Franklin bez jej zgody i odkryli strukturę podwójnej helisy dopiero w rezultacie. Jest to uważane za negatywny przykład dobrej praktyki naukowej.
Protekcjonalny portret Rosalind Franklin w „Podwójnej helisie” Watsona również spotkał się z ostrą krytyką za jego negatywny stosunek do kobiet. Czytając jego autobiografię „Unikaj nudnych ludzi: lekcje z życia w nauce”, nie sposób oprzeć się wrażeniu pewnego szowinizmu. W autobiografii opowiadał się po stronie Lawrence’a Summersa, rektora Harvardu, który popadł w niełaskę w 2005 roku, i jego tezy, że kobiety mogą być mniej predysponowane do kariery naukowej ze względu na czynniki ewolucyjne.
Ambiwalentny związekA jednak nazwanie go szowinistą byłoby zbyt dużym uproszczeniem. Owszem, jego środowisko było przyzwyczajone do wulgarnych uwag na temat kobiet, nawet gdy był profesorem na Uniwersytecie Harvarda i dyrektorem Cold Spring Harbor Laboratory pod Nowym Jorkiem. „Zawsze mówił to, co myślał, nawet jeśli nie było to politycznie poprawne” – wspomina genetyk roślin Ueli Grossniklaus z Uniwersytetu w Zurychu, który prowadził badania w Cold Spring Harbor Lab w latach 1994–2000. Komentarze na temat kobiet były częścią pakietu. Z drugiej strony, dodaje Grossniklaus, Watson z pewnością traktował kobiety-naukowczynie w swoim instytucie z szacunkiem.
Potwierdza to również Nouria Hernandez, rektor Uniwersytetu w Lozannie w latach 2016–2021, która spędziła tam 18 lat swojej kariery naukowej: Watson był dla niej niezwykle pomocny. „Wspierał mnie w pozyskiwaniu funduszy na badania, kiedy zakładałam własne laboratorium i udzielał mi bardzo, bardzo dobrych rad” – mówi Hernandez. „Myślę, że Jim lubi szokować ludzi politycznie niepoprawnymi stwierdzeniami. Ale dla mnie zawsze był cennym wsparciem”.
KrzykJego szokujące wypowiedzi zawsze spotykały się z krytyką. Szczególnie w 2007 roku, po wywiadzie z dziennikarzem „Sunday Timesa”, który wcześniej pracował jako naukowiec pod jego opieką. W wywiadzie zasugerował, że populacja afrykańska może być genetycznie predysponowana do niższej inteligencji. Oburzenie po publikacji wywiadu było ogromne. Musiał odwołać tournée po Anglii, aby promować swoją autobiografię: wiele instytucji, w których miał przemawiać, wycofało jego zaproszenie. Stracił również stanowisko dyrektora Cold Spring Harbor Laboratory, do którego światowej sławy wniósł znaczący wkład.
Sam wyraził przerażenie swoimi rasistowskimi uwagami. Być może nabawił się nawyku przesady i prowokacji: czy może stracił czujność w obecności zaufanej osoby przeprowadzającej wywiad, zakładając, że zrozumie, co miał na myśli poważnie i co jest przesadną prowokacją? W publicznym oświadczeniu dla Królewskiego Towarzystwa Naukowego napisał: „Mogę tylko szczerze przeprosić każdego, kto zinterpretował moje słowa jako sugestię, że Afryka jako kontynent jest w jakiś sposób genetycznie gorsza. Nie to miałem na myśli. Co ważniejsze, moim zdaniem nie ma naukowych podstaw dla takiego założenia”.
Wielokrotnie przepraszał. Mimo to nigdy nie otrząsnął się po szkodzie wizerunkowej. Pod koniec 2014 roku został nawet pierwszym żyjącym laureatem Nagrody Nobla, który wystawił na aukcję swój medal. Jego wyjaśnienie: Skandal spowodował trudności finansowe i czuł się wykluczony jako „nie-człowiek” w świecie akademickim. Rosyjski oligarcha Aliszer Burchanowicz Usmanow kupił medal za 4,8 miliona dolarów – i zwrócił go Watsonowi: James Watson był jednym z najwybitniejszych biologów w historii ludzkości, a jego nagroda za odkrycie struktury DNA powinna należeć się jemu.
Jednak w styczniu 2019 roku Watson potwierdził swoje uwagi z 2007 roku w filmie dokumentalnym, twierdząc, że osoby czarnoskóre są mniej inteligentne niż osoby białe ze względu na geny. To kosztowało go utratę ostatnich wyróżnień w Cold Spring Harbor Laboratory. Instytucja badawcza odrzuciła jego wypowiedzi w nagraniu telewizyjnym jako „naganne” i „naukowo nie do utrzymania” oraz cofnęła mu tytuły: Kanclerza Emeritusa, Profesora Emeritusa i Honorowego Powiernika.
Więcej niż podwójna helisaOdkrycie podwójnej helisy DNA nie było jedynym osiągnięciem Watsona. Był współzałożycielem Human Genome Project, mającego na celu rozszyfrowanie ludzkiego genomu, i brał udział w szeregu innych odkryć, które Komitet Noblowski uznał za godne nagrody – aczkolwiek w tych przypadkach jedynie w charakterze drugoplanowym. Należały do nich: rozszyfrowanie kodu genetycznego, odkrycie roli telomerów (końców chromosomów) oraz wirusów w rozwoju raka.
Nigdy nie uważał się za geniusza: „Wiem, że nigdy nie byłem geniuszem” – powiedział w swoim wykładzie na Światowym Festiwalu Nauki w 2013 roku. „Ale ludzie zaczęli mnie tak traktować, ponieważ generalnie wiedziałem więcej niż inni. A to wynikało z nawyku czytania”. W swojej autobiografii przypisuje swoje wyjątkowo młode przyjęcie – w wieku zaledwie 15 lat – w dużej mierze popularności matki wśród decydentów uniwersytetu. A także listowi motywacyjnemu, który skrupulatnie dla niego zredagowała.
Jego własna ciepła i hojna natura przebija z jego książek – w opisach rodziców, siostry Betty i żony Liz; w autoironii, poczuciu humoru i miłości do sztuki. To nie do końca pasuje do wizerunku naukowca, który najlepiej dogadywał się z innymi badaczami i nie był dobry w pogawędkach. Ani do wizerunku człowieka, który wyrażał niemal bezwzględny podziw dla osiągnięć naukowców zaangażowanych w budowę bomby atomowej – nie wspominając ani słowem o wynikającym z tego cierpieniu. Mimo to, jako doradca rządu USA za prezydentury Johna F. Kennedy'ego, stanowczo odradzał używanie wirusów jako broni biologicznej w wojnie w Wietnamie.
Mimo wszystkich swoich sprzeczności, James Watson pozostaje zagadką. Dlatego też uczucia, z jakimi będzie wspominany, również pozostaną mieszane: legenda nauki, wizjoner, ale i kontrowersyjny prowokator.
nzz.ch



