Elias Canetti przedstawił człowieka w jego ograniczonych i jednocześnie megalomańskich potrzebach


W najwcześniejszych wspomnieniach Eliasa Canettiego wszystko jest skąpane w czerwieni. Korytarz, schody i mężczyzna wychodzący z drzwi. „Pokaż język!” – mówi mężczyzna. Wyciąga scyzoryk i grozi, że odetnie dziecku język. Trzyma nóż bardzo blisko, aż nagle go cofa: „Nie dziś, jutro”.
NZZ.ch wymaga JavaScript do obsługi ważnych funkcji. Twoja przeglądarka lub blokada reklam obecnie to uniemożliwia.
Proszę zmienić ustawienia.
To, co Canetti tu opowiada, to coś więcej niż wspomnienie z dzieciństwa. To historia traumy, która dotyka samego sedna człowieczeństwa. To zdolność mówienia, a tym samym wyrażania siebie. Nie bez powodu ten epizod umieszczany jest na początku autobiograficznej trylogii Canettiego, której pierwszy tom nosi również tytuł „Zbawiony język”. Przyczynił się on do ugruntowania światowej sławy autora, który w momencie publikacji miał już 72 lata. Cztery lata później otrzymał Nagrodę Nobla.
Canetti to znakomity gawędziarz. Fakt, że jego życie wielokrotnie streszczało się w puentach, nie zaszkodził jego twórczości. Wręcz przeciwnie. Teraz, gdy jego dzieła w całości są wznawiane w tzw. Edycji Zuryskiej, komentarze redaktorów i materiały z jego spuścizny otwierają przed nami klarowny świat.
Wpisy w dzienniku, notatki i inne autokomentarze ujawniają, jak to wszystko się dzieje: precyzyjny, mechaniczny mechanizm pamięci i rozumienia Canettiego, siebie i świata. To, że świat wydaje się czasem pomniejszony przez skalę jaźni, jest tego częścią. Pisarz szczerze mówi o swojej autobiografii: „Jej pierwotnym charakterem jest chełpienie się: ja jestem sobą”.
Sekret słów„Zbawiony język” to opowieść o emancypacyjnym usamodzielnieniu. Tutaj ktoś staje się autorem wrażliwym na niuanse ludzkiej mowy. Bułgarskie miasto Ruszczuk, gdzie Canetti urodził się w 1905 roku, to babiloński raj. Tutaj spotykają się języki świata. Jego rodzina mówi po hiszpańsku, żydowskiej odmianie hiszpańskiego. Drzewo genealogiczne rodziny Canettich ma korzenie tureckie i sefardyjskie. Kiedy rodzice nie chcą, aby ich dziecko ich rozumiało, używają niemieckiego jako tajnego języka.
Fakt, że słowa mogą kryć w sobie tajemnicę, jest zarówno skandalem, jak i obietnicą dla nastolatka. Jeśli wierzyć jego autobiografii, to właśnie dlatego Elias Canetti omal nie został mordercą w bardzo młodym wieku. Z zazdrości groził swojej dziewczynie siekierą, ponieważ wiedziała, co oznaczają litery w jej zeszycie szkolnym i nie chciała mu powiedzieć.
Kiedy rodzina przeprowadziła się do Manchesteru w Anglii w 1911 roku, język i świat nawiązały nowe relacje. Kiedy dziecko było samo, rozmawiało z tapetą. Widział ludzi w tych wzorach. Wymyślał historie z ich udziałem. „Nigdy nie miałem dość ludzi z tapet i mogłem z nimi rozmawiać godzinami” – napisał Elias Canetti.
Po nagłej śmierci ojca w 1912 roku, wkracza do nowych światów papieru. Stopniowo staje się partnerem w sporach ze swoją despotycznie literacką matką. Czyta i podziwia, a także sprawia, że jej syn staje się czytelnikiem i wielbicielem literatury. „Język ocalony” to świadectwo subtelnie platońskiego oddania Matyldzie Canetti, a jednocześnie historia przezwyciężenia.
Podczas podróży, przemierzając takie miejsca jak Wiedeń i Zurych, przyszły autor nabrał dystansu do impulsywnych katastrof wewnątrzrodzinnych i łagodnych okrucieństw wyjątkowej relacji matka-syn. Patrzył na swoją matkę z „zachwytem i podziwem”. Stopniowo stawała się tematem literatury, co uchroniło Eliasa Canettiego przed stylizowaniem się na jej ofiarę. Chociaż „Ocalony język” jest dedykowany jego młodszemu bratu George’owi, książka pozostaje wspaniałym hołdem dla kobiety, która ostatecznie nauczyła go, by nie dać się manipulować.
Urzekanie ludzkości poprzez przesadę jest już zasadą stylistyczną pierwszej powieści Canettiego, „Oślepienie”, opublikowanej w 1936 roku. Polityczny rozpad tamtych czasów znajduje odzwierciedlenie w izolacji ludzkich postaci. Każda z nich jest dla siebie, każda jest odnogą fundamentalnej idei gatunku.
Można by to nazwać bardzo nowoczesną ideą. Być może jeszcze bardziej dotkliwie dziś, w dobie nowych mediów i polaryzacji politycznej, „Oślepienie” przedstawia bohatera o nieszablonowym myśleniu: „męża książkowego”, dla którego jego zainteresowania są absolutnie najważniejsze. Rozpada się wraz ze światem, a jego narastające zaburzenie psychiczne rzuca światło na psychopatologiczny aspekt. W końcu podpala siebie i całą swoją bibliotekę.
Tak apodyktyczny jak matkaElias Canetti zamierzał napisać całą „Comédie humane an insane” (Ludzka komedia szaleńców). Rezultatem jest dzieło charakteryzujące się przerwami w publikacji i różnorodnością form. Jednak od „Oślepienia” po esej filozoficzny „Masa i władza” charakteryzuje je konkretna idea: ukazanie ludzkości w jej ograniczonych, a zarazem megalomańskich potrzebach.
Canetti, z wykształcenia chemik, zanurza swoje postacie w kwasowej kąpieli pisarstwa. Fakt, że takie podejście ma również pewien charakter samozadowolenia, jest pięknie widoczny u tego pisarza. Jest on równie apodyktyczny jak jego matka. Fanboy niektórych wzorców do naśladowania, a jednocześnie zdolny do największej nienawiści. Nakłada na swoje postacie maski, zwłaszcza „maski akustyczne”, czyli maski mowy, tylko po to, by następnie zdzierać je z ich twarzy.
Książka „Der Ohrenzeuge”, wydana po raz pierwszy w 1974 roku, a obecnie również w wydaniu zuryskim, jest prawdziwą kopalnią tej techniki analitycznej. Elias Canetti wybiera pięćdziesiąt postaci godnych krytyki i nadaje im poetyckie imiona, które niemal podważają powagę przedsięwzięcia. Jest „Księżycowy Kuzyn” i „Sylabiczny Czysty”, „Wyższy Zmiennik” i „Igraszka Obrusowa”, „Ogrzewacz Łez”, „Łowca Zwłok” i „Żałobnik”.
„Ten, który wcześnie zaczyna mówić”, jak wiemy, „nie mówi niczego, o czym myślał; mówi to z wyprzedzeniem”. „Roznosiciel plotek” zawsze ma je pod ręką i przekazuje je osobie, której plotki dotyczą, zanim zrobią to inni. „Wyrzutek” każdej nocy ląduje w innym łóżku i jest uosobieniem canettiańskiej mizoginii.
W „Earwitness” postacie kobiece są albo skrupulatne w swoich obowiązkach domowych, albo wrażliwe emocjonalnie, albo jedno i drugie. Mężczyzna natomiast potrafi być czasem „niespokojny”. Wtedy podróżuje po całym świecie, czując się wszędzie jak u siebie, bo brakuje mu głębi. W przeciwieństwie do „Nimmermuss”, jest to swego rodzaju echo melville'owskiego pisarza Bartleby'ego i jego „Wolałbym nie”. Canetti: „Zamiast kręgosłupa, ma mocne „nie”, solidną kość”.
Sam Canetti był rzetelny w demaskowaniu cech znajomych i przyjaciół. Dlatego pięćdziesiąt fizjonomii w „Świadku słuchu” to często jedynie lekko stylizowane portrety. Jego przyjaciółka Marie-Louise von Motesiczky jest przedstawiona jako „Samoobdarzona”, a filozof Bertrand Russell jako „Sylabiczny Czysty”. Ocalały z obozu koncentracyjnego i pisarz Hans Günther Adler jest „Administratorem Smutku”.
Niektóre szkice satyryczne nie znalazły się w ostatecznym zbiorze. Na przykład „Beznosy”. Odnosi się on do Maxa Frischa, o którym Canetti pisze: „Oswojony malkontent, który osiągnął coś dzięki brakowi pasji”. Oraz: „Krytykuje swój kraj tak, że ludzie się na niego gniewają. Ale w sposób, który sprawia, że czuje się z tym dobrze”.
Czy Elias Canetti broni się, twierdząc, że on sam jest obecny w co najmniej dwudziestu swoich portretach? Powiedział kiedyś, że nie może wyrzec się „przyjemności klasyfikowania”. Pisarz nie chciał, by inni wrzucili go do szufladki z cechami. Psychoanaliza była dla tego analityka koszmarem: „Nie zaznam spokoju, dopóki nie napiszę czegoś druzgocącego o psychoanalizie”.
Dziecięcy epizod z zachowanym językiem byłby doskonałym materiałem dla Zygmunta Freuda i jego zawodu, olśniewającym przykładem zakazu mówienia w imię przyjemności. W rzeczywistości incydent rozegrał się tak, jak go opisano. Mężczyzna z nożem w hotelowym korytarzu był sprawą karlsbadzkiej niani Canettiego. Dwulatek musiał milczeć o czymś, na co nie znalazł jeszcze słów.
Elias Canetti: Świadek nasłuchu. Pięćdziesiąt znaków. Dzieła zebrane. Wydanie zuryskie, tom 4. Hanser-Verlag, Monachium 2025. 208 stron, 49,90 CHF. – Elias Canetti: Ocalony język. Historia młodości. Dzieła zebrane. Wydanie zuryskie, tom 5. Hanser-Verlag, Monachium 2025. 544 strony, 61,90 CHF.
nzz.ch