Dlaczego neurotyczni, sztywni mieszkańcy miast zagrażają naszej spójności społecznej?

Będę tu szczery, bo w dzisiejszych czasach uprzejmość i powściągliwość nie mają już sensu. Tylko najgłośniejsze głosy, krzykacze, wszyscy ci, którzy naprawdę robią wokół swojej sprawy szum, i tak zostają usłyszani. Era cichych i skromnych minęła – na razie. Zanim więc zboczę z tematu, co się stało? Jako osoba, która przyznaje się do żalu nad utraconym człowieczeństwem w naszym pięknym Berlinie, niedawno przeżyłem w komunikacji miejskiej kolejne doświadczenie, które pogrążyło mnie jeszcze głębiej w mojej miejskiej depresji.
Potem zobaczyłem zatyczki do uszu w jej uchu.Siedziałem w metrze, było już dość tłoczno, gdy młoda, pulchna kobieta usiadła mi na kolanach. No, może nie do końca, udało jej się usiąść tylko po mojej lewej stronie. Ale tak czy inaczej: Ona! Usiadła! Na! Mnie! Potem wcisnęła się tyłkiem w lukę między mną a osobą siedzącą o jedno miejsce przede mną i, jak my wszystkie, poświęciła się telefonowi.
Spojrzałam na nią, nic się nie stało. Nie żebym nie była już do tego przyzwyczajona, ale ja, naiwna prawie-boomerka, staromodna, grzeczna ciotka, zacofana staruszka, czekałam na przeprosiny. Wiem, całkiem głupio. Kiedy nic się nie stało, chciałam ją zapytać, czy coś jeszcze się wydarzy, ale wtedy zobaczyłam słuchawki w jej uchu. Też miała słuchawki na uszach, jak prawie wszyscy w Berlinie.
Powodów jest prawdopodobnie wiele: słuchawki z redukcją szumów, podcasty, rozmowy telefoniczne. Albo po prostu chęć ucieczki od miejskiego szaleństwa, gdzie każdego dnia trzeba być przygotowanym na wszystko. Zwłaszcza na ogrom szaleństwa. Ale jako osoba towarzyska, często pytam o drogę, prawię komplementy lub nawiązuję przyjacielską rozmowę. W końcu w ten sposób poznałam mężów i przyjaciół. Ale ponieważ zapomniałam o słuchawkach, teraz spotykam się tylko z pustymi spojrzeniami. Niewiele osób zadaje sobie trud, żeby je zdjąć; większość po prostu idzie dalej. Oczywiście, mnie nie słyszą.
Ale co stanie się z ludzkością, zastanawiam się, jeśli każdy będzie żył tylko w swojej bańce ego? A to dotyczy nas, ludzi, którzy jesteśmy istotami społecznymi, ewolucyjnie wciąż siedzącymi przy ognisku – i którzy zmarnieliby bez innych. Rozumiem, że dźwięki miasta w postkapitalizmie mogą być przytłaczające, ale wszyscy staniemy się psychicznymi wrakami jeszcze szybciej, jeśli się odizolujemy, staniemy się głusi na dźwięki otoczenia i innych ludzi. Więc odłączcie się, spójrzcie innym w oczy, bądźcie świadomi siebie nawzajem! Mars nie jest jeszcze skolonizowany; i tak nie macie wyboru.
Berliner-zeitung


