Za tym peelingiem do ciała kryje się prawdziwa historia miłosna
Czytałam te same historie o urodzie, co Ty. Właściwie, może nawet sama napisałam niektóre z nich. Wiem, że istnieje wiele cenionych peelingów do ciała , które pozwalają uzyskać miękką, gładką i jedwabistą skórę. Wiem, że peeling powinien być praktyką całego ciała. Wiem, że jeśli naprawdę jesteś wielbicielką świątyni miękkiej skóry, jak większość entuzjastek piękna, powinnaś szorować, złuszczać i szczotkować na sucho całe ciało, cały czas.
Ale nie lubię tego robić. Powód jest prosty: jestem leniwa. Peeling ciała przypomina mi ćwiczenia. Drugim powodem jest to, że większość peelingów do ciała jest nieprzyjemna i pozostawia tłusty osad, przez który mam ochotę znowu wziąć prysznic. Bardzo popularne, bardzo modne peelingi do ciała z brązowym cukrem też sprawiają wrażenie, jakbym mogła zrobić je sama w kuchni, więc ich zakup to strata pieniędzy. Ale (pewnie wiecie, że będzie kolejne „ale”) jest jeden peeling do ciała, którego lubię używać.
Bloomeffects Royal Tulip Petal Polish to naprawdę przyjemny peeling do ciała, który sprawia, że czuję, że maksymalnie wykorzystuję ograniczony czas pod prysznicem. Zawiera nie tylko jeden rodzaj peelingu (fizyczny, za pomocą granulek soli morskiej), ale aż trzy (14% alfa-hydroksykwasu i enzymy z granatu). Granulki soli nie mają ostrych krawędzi, a peeling złuszcza i usuwa martwy naskórek oraz przebarwienia (co oznacza, że świetnie sprawdza się w przypadku ukąszeń komarów i blizn potrądzikowych). Podoba mi się, że granulki są drobne i widoczne, ale nie nachalne (coś w stylu Keanu Reevesa). Bardzo podoba mi się też baza peelingu – krem z kwasem hialuronowym – a także opatentowany przez markę kompleks tulipanowy (z prawdziwych, niedoskonałych cebulek tulipanów), który po dodaniu wody zamienia się w puszystą, niezbyt gęstą pianę. Dzięki temu połączeniu moja skóra staje się jednocześnie nawilżona i miękka (i co najważniejsze, czysta).
Założycielka marki, Kim van Haaster , ma również prawdziwą historię miłosną, którą lubię opowiadać ludziom, ponieważ brzmi jak coś z kanadyjskiego filmu Lifetime — kanadyjskiego, ponieważ filmy Lifetime są tam lepsze (zapytaj każdego rodowitego mieszkańca). Mieszkała w Nowym Jorku, pracowała w branży kosmetycznej i pojechała na Ibizę ze swoimi przyjaciółkami, kiedy poznała mężczyznę w klubie. Jak śpiewa Usher, zakochali się w tym klubie, a mężczyzna okazał się być plantatorem tulipanów w czwartym pokoleniu. Haaster stworzyła następnie swoją markę w oparciu o produkt uboczny tulipanów, który zaobserwowała na swojej rodzinnej farmie. Obecnie w ciąży z wrażliwą skórą, niedawno odkryła, że lakier Royal Tulip Polish marki Bloomeffects jest wystarczająco delikatny dla jej skóry, a obiecuje nawet dla twarzy i włosów. Jeszcze nie wypróbowałam go na twarzy i włosach, ale czerpię przyjemność z używania drewnianej łyżki ozdobionej tulipanami, która jest dołączona do każdego słoiczka. I oczywiście supermiękka skóra po aplikacji.
elle