Wybierz język

Polish

Down Icon

Wybierz kraj

England

Down Icon

Żenujący objaw, o którym kobiety mówią, że jest po prostu „częścią ciąży”, był oznaką cichego zabójcy. Dzięki Bogu posłuchałam swojego przeczucia, bo inaczej mogłabym się tu nie znaleźć

Żenujący objaw, o którym kobiety mówią, że jest po prostu „częścią ciąży”, był oznaką cichego zabójcy. Dzięki Bogu posłuchałam swojego przeczucia, bo inaczej mogłabym się tu nie znaleźć

Autor: CORRINE BARRACLOUGH DLA DAILY MAIL AUSTRALIA

Opublikowano: | Zaktualizowano:

Sally Lewer, 36-latka z Melbourne , była przeszczęśliwa, spodziewając się swojego trzeciego dziecka - długo oczekiwanego dziecka, które urodziła dzięki zapłodnieniu in vitro, będąc samotną matką z wyboru.

Mając za sobą dwie ciąże, Sally czuła się pewnie i była przygotowana na to, co ją czekało.

Ale z upływem tygodni coś wydawało się nie tak.

Mniej więcej w połowie ciąży u Sally zaczęły pojawiać się niepokojące objawy, których nie mogła ignorować.

Sally (po prawej, z przyjaciółką) była w ciąży z trzecim dzieckiem, gdy zaczęła odczuwać niepokojący objaw, którego nie mogła ignorować

„Kiedy byłam w 18. tygodniu ciąży, zauważyłam, że zaczęłam krwawić po wypróżnieniu. Na początku nie było dużo krwi, ale z czasem się nasiliła” – mówi.

„Na początku nie zdarzało się to za każdym razem, gdy miałam wypróżnienie, ale z czasem zdarzało się to za każdym razem i było więcej krwi. To było naprawdę przerażające”.

Sally poruszała kwestię krwawienia podczas wizyt u lekarzy i położnej w czasie ciąży.

„Za każdym razem, gdy to robiłam, mówiono mi, że to najprawdopodobniej hemoroidy i że to częsta przypadłość” – dodaje.

„Powiedziano mi, żebym się tym nie martwiła. Odłożyłam to na później, ponieważ miałam kilka komplikacji, o które musiałam się martwić, ale zmartwienie nie minęło, ponieważ nadal się zdarzało”.

Sally starała się jak najlepiej zaufać profesjonalistom i powitała na świecie swoją córkę, Delaney, w marcu zeszłego roku. Rzuciła się w wir macierzyństwa i nawiązywania więzi ze swoim nowym dzieckiem – ale krwawienie trwało.

„Kiedy moja córka miała siedem miesięcy, postanowiłam poprosić lekarza o dalsze działania. Chodziłam do tej lekarki przez całe życie, więc jej zaufałam. Ponownie powiedziała, że ​​to prawdopodobnie hemoroidy i prawdopodobnie będę potrzebować tylko kremu z apteki, ale powiedziała: „Nigdy się nie dowiesz, jeśli tego nie zbadamy” – opowiada mi Sally.

„Lekarz, który wykonał ten zabieg, powiedział, że gdybyśmy poczekali jeszcze rok, nasza rozmowa mogłaby potoczyć się zupełnie inaczej” – mówi Sally

Wiedząc, że lista oczekujących w systemie publicznym może być długa, Sally przyjęła skierowanie od swojego lekarza i zapłaciła 300 dolarów, aby wykonać kolonoskopię prywatnie w ciągu dwóch tygodni.

Matka Sally opiekowała się dziećmi, ponieważ sama przeszła prostą operację w ciągu jednego dnia.

„Kiedy ocknęłam się na sali pooperacyjnej, pielęgniarka dała mi list i powiedziała, że ​​lekarz omówi ze mną wszystko w czasie wizyty kontrolnej” – opowiada Sally.

W liście napisano, że znaleziono 10 polipów, które były stanami przedrakowymi, i dwa guzy, które „najpewniej” były rakiem.

„Byłem trochę zaniepokojony, kiedy to przeczytałem, ponieważ nie spodziewałem się, że znajdą cokolwiek. Wyszukałem w Google, co oznaczają terminy medyczne i chyba po prostu myślałem, że nadal będę w porządku, ponieważ nic nie zostało potwierdzone”.

Ale to nie były dobre wieści.

Podczas wizyty kontrolnej kilka dni później wykonano resekcję odbytu – co wiązało się z usunięciem części odbytnicy Sally – a próbki wysłano do laboratorium.

Następnie spotkała się ze swoim lekarzem, aby omówić wyniki.

„Lekarz, który wykonał ten zabieg, powiedział, że moglibyśmy odbyć zupełnie inną rozmowę, gdybym poczekała jeszcze rok. Okazało się, że to rak pierwszego stopnia, który rozwinąłby się, gdybym nie nalegała na skierowanie” – mówi Sally.

„To była przerażająca myśl – i moje pierwsze myśli były o moich dzieciach. Pomyślałam o moim dziecku i że ono nawet mnie nie będzie pamiętać. Moja sześcioletnia córka ledwo mnie będzie pamiętać. Jestem taka szczęśliwa, że ​​nie skończyło się to gorzej. Inna samotna matka, która była moją przyjaciółką, zmarła na raka jelita, więc oczywiście mój umysł pędził w panice”.

Chociaż otrzymanie diagnozy i planu leczenia było ulgą, Sally nie mogła przestać myśleć o tym, jak to się stało, że jej pierwsze objawy zostały zignorowane i uznane za „część ciąży”.

„Byłam tak szczęśliwa, że ​​posłuchałam swojej intuicji” – dodaje.

Na szczęście jej leczenie było szybkie i skuteczne.

„To była tylko jedna operacja, podczas której usunęli polipy i guzy za jednym razem. Pewnej nocy byłem w szpitalu i wszystko zostało zrobione prywatnie”.

W ciągu trzech tygodni od kolonoskopii wszystko było już załatwione.

„Czułam, że traktowano mnie poważnie, naprawdę się mną zaopiekowali, byli niesamowici. Onkolog powiedział mi, że ten konkretny rak jelita jest rzadki ze względu na niskie umiejscowienie”.

Następnie Sally poddała się badaniu genetycznemu, które miało wykazać, czy cierpi na zespół Lyncha – chorobę genetyczną, która znacznie zwiększa ryzyko zachorowania na niektóre rodzaje nowotworów, zwłaszcza raka jelita grubego.

Po usunięciu nowotworu Sally poddała się badaniom genetycznym, aby sprawdzić, czy jej trójka dzieci jest w przyszłości bardziej narażona na zachorowanie na raka (na zdjęciu z córką Delaney)

Gdyby to zrobiła, istniało 50-procentowe prawdopodobieństwo, że przekazała gen każdemu ze swoich trojga dzieci, które obecnie mają 16, 6 i 15 miesięcy.

„Wróciło jako całkowicie czyste. Na ile możemy stwierdzić w tym momencie, to był całkowicie przypadkowy przypadek, że zachorowałem na raka w wieku 35 lat. To była ogromna ulga, ponieważ czułem się trochę tak, jakby ktoś miał nad głową siekierę, jeśli masz zespół Lyncha, ponieważ zwiększa on ryzyko wystąpienia raka w dolnych partiach ciała, w tym macicy, jajników lub nawrotu w jelitach”.

W styczniu 2025 roku Sally przeszła serię badań, w tym tomografię komputerową, pozytonową tomografię emisyjną i rezonans magnetyczny.

„Te skany potwierdziły, że rak zniknął. Powiedziano mi, że będę musiał chodzić na te powtarzane skany co sześć miesięcy w celu monitorowania. Ponadto przechodzę operację śledczą co cztery miesiące przez pierwszy rok lub dwa, aby sprawdzić, czy choroba się nie powtarza”.

Lekarze nie spodziewają się nawrotu choroby w jej przypadku.

„Trudno mi pojąć, jaka to przypadkowa część zachorowania na raka. W mojej głowie kłębi się milion myśli: czy mogłam coś zrobić, żeby to zmienić? Czy mogłam coś zrobić, żeby coś zmienić?” – mówi.

„Ale nie mam odpowiedzi na te pytania. Jestem niesamowicie ulżona, że ​​to już załatwione, dziś jestem zdrowa i mogę cieszyć się czasem z moimi dziećmi”.

Daily Mail

Daily Mail

Podobne wiadomości

Wszystkie wiadomości
Animated ArrowAnimated ArrowAnimated Arrow