Nigdy nie wrócę do najpiękniejszej wioski w Wielkiej Brytanii, po tym jak jedna rzecz ją zniszczyła

Jego piękne szlaki wodne, połączone urokliwymi kamiennymi mostami, zyskały przydomek „Wenecji Cotswolds”. Niezależnie od tego, czy jest upalny i słoneczny letni dzień, czy wietrzny jesienny, niewiele jest bardziej urokliwych i malowniczych miejsc w Wielkiej Brytanii.
Nawet w tak pięknym miejscu jak Cotswolds, wioska Bourton-on-the-Water wyróżnia się. Przepływa przez nią rzeka Windrush, otoczona z obu stron drzewami dającymi cień i tęczę barw, a przecina ją kilka uroczych kamiennych mostów. Kaczki i łabędzie leniwie pływają po wolno płynącej wodzie, nad którą górują XVI- i XVII-wieczne domki zbudowane z rozpoznawalnego, miodowego kamienia z Cotswolds.
Krótko mówiąc, nie ma nic bardziej przypominającego widokówkę lub stronę baśni.
Jesień byłaby idealnym czasem na odwiedzenie Bourton, ale ja odwiedziłem je w słoneczną sobotę w czerwcu. Leniwie spacerowałem wzdłuż wody, przechodząc tam i z powrotem przez mosty, kiedy tylko miałem na to ochotę, a w tle stale rozbrzmiewał głos sprzedawcy lodów, który zachwalał domowe lody, sprzedawane ze swojej małej przyczepki.
Zatrzymywałem się przy sklepach, restauracjach, pubach i herbaciarniach zbudowanych z kamienia, z którego słynie ta okolica, aby wchłonąć atmosferę każdego z nich, a także obserwowałem ludzi siedzących na zewnątrz, delektujących się kawą, ciastem, filiżanką herbaty i lodami.
Starałem się nie przebywać zbyt długo pod domami ludzi, ale musiałem oprzeć się pokusie powiedzenia pewnemu starszemu panu, który delektował się filiżanką herbaty w swoim ogródku z widokiem na wodę, jak bardzo kocham jego dom — ktoś ewidentnie poświęcał mu dużo czasu, dbając o niego.
Jedną z najbardziej charakterystycznych cech Bourton-on-the-Water — a właściwie jedną z najbardziej niezwykłych rzeczy, jakie gdziekolwiek widziałem — jest Model Village, replika wioski z 1930 roku.
To zachwycające dzieło sztuki, stworzone z lokalnego kamienia przez wysoko wykwalifikowanych rzemieślników. Obejrzałem je, podziwiając staranność i kunszt włożony w stworzenie każdego z nich. Kosztuje 4,75 funta dla dorosłych i 3,75 funta dla dzieci i jest zdecydowanie wart swojej ceny.
Znajdziesz go na tyłach pięknego Old New Inn, zabytkowego hotelu i restauracji, który jest jednym z największych i najbardziej imponujących budynków w wiosce. W 2018 roku hotelem zarządzało małżeństwo, które przejęło go z zamiarem jego odnowienia.
Nad wodą znajduje się wiele innych lokali gastronomicznych. Na przykład Box Bush oferuje wszystko, od wędzonego pstrąga i domowych roladek z kiełbasą, po luksusowe profiterolki i lody o smaku sycylijskich pistacji.
Jest restauracja Rose Tree, mieszcząca się w zabytkowym domku z ogrodem z widokiem na rzekę, serwująca tradycyjne dania pubowe, takie jak kiełbasa z Gloucestershire Old Spot z puree ziemniaczanym i oczywiście ryba z frytkami. Jest też Smiths and Bourtons, burgerownia prowadzona przez dwóch braci.
„Więc w czym problem?” – pytasz. „To miejsce brzmi niesamowicie”.
Cóż, Bourton-on-the-Water jest tak piękne, tak malownicze, tak kwintesencyjnie brytyjskie, że stało się ofiarą samego siebie.
Miejsce to jest pełne turystów z całego świata, a ludzie tam mieszkający zmagają się z problemami wynikającymi z nadmiernej turystyki, podobnie jak ma to miejsce w pięknej wiosce Bibury położonej kilka mil dalej — możesz przeczytać, co o niej myślę, tutaj .
Podczas mojej wizyty, pierwszą oznaką, że nie jest to typowa brytyjska wioska, było to, że zaraz po wjeździe samochodem zauważyłem duży znak kierujący do całodniowego parkingu, na którym można było parkować za 5 funtów.
Na parkingu, znajdującym się na szkolnym boisku, niedaleko centrum wioski, obsługa pobierała opłaty i z uśmiechem wskazywała nam miejsce parkingowe, nie okazując żadnego zewnętrznego rozczarowania, że jesteśmy kolejnymi turystami, którzy przyjeżdżają, by zaśmiecać ich wioskę (opłaty parkingowe są przynajmniej częściowo przekazywane na cele charytatywne).
Mieszkańcy wsi twierdzą, że nadmierna turystyka stwarza im „ogromne problemy”, ponieważ wielkość wsi jest nieproporcjonalnie duża w stosunku do liczby odwiedzających.
Obecnie trwają prace nad wdrożeniem planów mających na celu rozwiązanie problemu ruchu autokarowego, co spowoduje, że autokary nie będą wjeżdżać do centrum wioski.
W szczególności, według doniesień BBC , „nieodpowiedzialne zachowanie kierowców autokarów” i „panujący chaos” zostały uznane za szczególne problemy, choć wniosek o uznanie przez radę turystyki za problem w wiosce został odrzucony przez wybranych urzędników.
Nie powstrzymało to jednak urzędników przed zobowiązaniem się do rozwiązania „koszmaru nadmiernej turystyki”, a Rada Okręgu Cotswold, jak donoszą lokalne media, aktywnie unika promowania wioski.
Zapytany, czy zgadza się ze stwierdzeniem, że Bourton zmaga się z nadmierną turystyką, przewodniczący rady Joe Harris powiedział: „Chociaż brakuje nam konkretnych danych z badań ankietowych dotyczących postrzegania nadmierną turystyką, zdajemy sobie sprawę z silnych odczuć mieszkańców dotyczących negatywnego wpływu nadmiernej liczby turystów na ich jakość życia. Kluczowe jest znalezienie równowagi między potrzebami lokalnych firm czerpiących korzyści z turystyki a jakością życia mieszkańców”.
Wiele osób zakłada, że tak duża liczba turystów przyniesie znaczne korzyści ekonomiczne.
Mieszkańcy pobliskiego Bibury twierdzą jednak, że nie jest to prawdą. Dodają, że turyści przychodzą tu tylko „po to, żeby zrobić sobie selfie”.
Podczas mojej wizyty wyraźnie było widać skalę ruchu turystycznego i nie umknęło mojej uwadze, że oczywiście należałem do gapiącego się tłumu.
Kamienne mosty znajdowały się bliżej miejsc, w których wykonywano zdjęcia, i rekwizytów niż kładek, choć nie widziałem niczego przypominającego scenę, którą jeden z ostatnich gości uznał za żenującą, gdy oglądał turystów „jedzących z garnków” .
Cieszę się, że mogłem zobaczyć Bourton-on-the-Water na żywo. Jest tak samo piękne na żywo, jak na zdjęciach.
Mam nadzieję, że uda się znaleźć sposób na zrównoważenie korzyści płynących z turystyki z jakością życia ludzi tam mieszkających.
Daily Express