Kiedy miłość przeradza się w chaos: Olivia Colman i Benedict Cumberbatch walczą ze sobą w nowej wersji „Wojny państwa Rose”, która pojawi się w kinach już w najbliższą środę.

Film przechodzi z komedii w dramat. Jak sobie z tym poradziłeś?
Benedict Cumberbatch: Czasami to wpływ obu. Trzeba traktować komedię poważnie, a dramat z dystansem, zachowując jednocześnie autentyczność. Granie tak zróżnicowanej postaci jest rzadkością. To dar. Bycie przyjaciółmi w prawdziwym życiu było początkowo traumatyczne po intensywnej scenie. Mieliśmy zabawne momenty, ale kiedy robiło się ciemno, sprawdzałem pod koniec ujęć, czy wszystko w porządku. Olivia jest w tym bardzo dobra.
Która gra sprawia większą przyjemność: chwile zemsty czy chwile słabości?
BC: Uwalnianie okrucieństwa jest pomysłowe i intensywne. Uwielbiamy tę pracę, nawet w dni, kiedy emocje sięgają zenitu. Dlatego to robimy!
Olivia Colman: To oczyszczające. Dzień spędzony na płaczu na planie, za który dostaję zapłatę, jest niesamowity! A samo granie u boku kogoś, kogo podziwiasz, z dobrze napisanym scenariuszem, to wspaniałe doświadczenie.
W Wojnie Dwóch Róż napięcie wzrasta, gdy kobieta przewyższa mężczyznę. Czy to przykład trwałości patriarchatu?
OC: Nie postrzegam tego filmu jako refleksji nad płcią. Dwie postacie naprzemiennie przechodzą między fazami wsparcia i przywództwa. Mogłaby to być para jednopłciowa. Naszym celem nie było ustalenie, czy problem pojawia się, gdy kobieta odnosi sukces.
BC: To historia o ludziach, którzy stają w obliczu poważnych zmian i tracą się z oczu. Uraza narasta, gdy po cichu tolerują nowe role, zamiast o nich rozmawiać. Chodzi o oderwanie, a nie tylko o zamianę ról płciowych.
W jaki sposób zadbałeś o to, aby argumenty Theo i Ivy były żywe i wiarygodne?
BC: Trzeba się nie bać grać złożonych postaci, zachowując autentyczność każdej chwili. Bałem się, że wpadnę w przesadną komedię. Oparcie ich relacji na faktach sprawia, że argumenty są wiarygodne.
OC: Komedia to trudne zadanie. Jeśli ktoś się śmieje, chcesz dodać coś więcej, ale to zabija humor. Trzeba pozostać w tej zrujnowanej rzeczywistości, z pokorą, żeby było śmiesznie.
Czy film Danny'ego DeVito z 1989 roku stanowił podstawę twojej pracy?
BC: Zaczęliśmy ten projekt jako sposób na wspólną pracę. Uwielbialiśmy film i książkę Warrena Adlera, ale scenarzysta Tony McNamara zdołał stworzyć inny ton. Są podobieństwa, jak choćby ich skrajne próby zniszczenia siebie nawzajem, ale te dwa filmy są odrębne.
Gdybyś miał udzielić Theo i Ivy rady, co byś im powiedział? Czy powinni udać się do terapeuty, czy dać sobie spokój?
OC: Powinni wykupić ubezpieczenie i zachować pracę! Pewien pastor powiedział kiedyś: „Miłość nie pamięta błędów”. To trudne, ale gdyby tylko przypomnieli sobie, że się kochają, wzięli głęboki oddech i podziękowali, ich małżeństwo mogłoby nadal przetrwać.
BC: Nie traćcie ze sobą kontaktu. Zaczęli z romantycznym i pełnym przygód duchem, ale z dziećmi i zmianami trzeba być bardzo ostrożnym.
Czy po obejrzeniu tego filmu widzowie nadal będą w stanie znaleźć argumenty przemawiające za zawarciem związku małżeńskiego?
OC: Theo i Ivy popełniają błędy, ale wciąż się kochają, a ich związek trwa dłużej niż wiele par. To nie tylko małżeństwo, ale każdy związek. Lekcja jest taka, by odbudować więź i być życzliwym.
BC: Ten film to opowieść moralna o tym, czego nie należy robić. Ich miłość słabnie, ale się nie rozpada. Widzimy ich błędy obiektywnie, niczym w czarnej komedii. Priorytetem jest stawianie związku na pierwszym miejscu i wiara, że jest najsilniejszy.
Theo jest bardzo inteligentny w pierwszej połowie filmu, a potem popada w obłęd. Czy to sposób na dekonstrukcję wizerunku brytyjskiej klasy, po rolach takich jak Doktor Strange czy Sherlock Holmes ?
BC: Nie, to po prostu inna rola. Gram najróżniejsze postacie: błyskotliwych socjopatów, zwykłych ludzi w tarapatach i tych, których pochłaniają mroczne sekrety. Theo ma wyostrzoną inteligencję emocjonalną, ale fatalnie radzi sobie z rozwiązywaniem konfliktów, które szybko eskalują. To zwykły facet w niezwykłej sytuacji, a nie dekonstrukcja brytyjskiej klasy.
Ivy (Olivia Colman) i Theo (Benedict Cumberbatch) to idealna para, która ma wszystko: udaną karierę, szczęśliwe małżeństwo, wspaniałe dzieci...
Jednak pod powierzchnią tego idealnego życia zbiera się burza... Gdy kariera Theo rozpada się, a Ivy odchodzi w zapomnienie, ich wcześniej tłumione urazy i rywalizacja wkrótce wybuchną.
Nasza opiniaW 1989 roku Danny DeVito podpisał kontrakt na miażdżącą komedię z Kathleen Turner i Michaelem Douglasem, z którymi ponownie spotkał się kilka lat po występie u ich boku w filmie Polowanie na zielony diament.
Teraz kolej na Jaya Roacha, autora „Austina Powersa” i „Poznaj mojego tatę”, który zaadaptuje powieść Warrena Adlera i przy okazji przyjrzy się współczesnym parom, od ich oczekiwań po miłość... do punktu, z którego nie ma odwrotu!
W przeciwieństwie do swojego poprzednika, filmowiec poświęca wiele czasu na przywołanie euforii z początków związku kochanków, granych przez Olivię Colman i Benedicta Cumberbatcha. Ich role – on w tak inteligentnym rejestrze, że lubi go wygłaszać minuta po minucie, ona w swoim słodkim, ukrytym szaleństwie – zapewniają kilka przyziemnych momentów.
Siła tej mrocznej satyry tkwi w jej analizie mechanizmu ambicji, z sytuacją, która zmienia się, gdy Monsieur zostaje odsunięty na boczny tor w swojej pracy architekta, a Madame zaczyna rozkwitać wraz z rozkwitem swojej restauracji. Trafne odwrócenie dynamiki męsko-żeńskiej, które przetasowuje planszę i drapie tam, gdzie boli.
Ta refleksja na temat relacji między płciami, męskiego bólu zepchnięcia na dalszy plan i zazdrości, wnosi niezbędną głębię do tej ponownej lektury, godnej zainteresowania i o wiele mroczniejszej, niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka.
>> Wojna Dwóch Róż, Jay Roach (Wielka Brytania/Stany Zjednoczone), z Olivią Colman, Benedictem Cumberbatchem i Andym Sambergiem... Komediodramat. Czas trwania: 1 godzina 45 minut. Nasza opinia: 3/5.
Nice Matin