Ameryka wierzy w polski start-up. Milion dolarów dla laboratorium z własną fabryką danych

- Polski start-up wygrał milion dolarów w międzynarodowym konkursie i może nawiązać współpracę z globalnym graczem - W.R. Grace. To otwarcie drzwi do światowego przemysłu chemicznego.
- Molecule.one chce zmienić sposób, w jaki projektujemy m.in. leki. Nie tylko samodzielnie wytwarza substancje chemiczne, ale też tworzy własne modele AI oraz buduje autorskie bazy danych.
- Większość laboratoriów ignoruje nieudane eksperymenty. Polski start-up buduje na nich przewagę, traktując je jako źródło wiedzy dla systemów AI.
- Jak twierdzą założyciele, większość klientów to firmy z USA. Celem Molecule.one jest jednak przywrócenie części produkcji leków do Europy. Pomóc ma automatyzacja.
- Druga część "Diuny" zaczyna się od czarnego ekranu i napisu "Władza nad przyprawą jest władzą nad wszystkim". Bardzo podoba mi się ta scena; dokładnie oddaje to, czym dzisiaj są dane - mówi Piotr Byrski, założyciel start-upu Molecule.one.
Jak przyznaje, dostęp do dużej ilości ustrukturyzowanych informacji dotyczących reakcji chemicznych dał jego firmie międzynarodową przewagę. Właśnie wygrała milion dolarów w prestiżowym konkursie Standard Industries Chemical Innovation Challenge.
Poza nagrodą finansową zwycięstwo otwiera przed polską firmą możliwość nawiązania współpracy z W.R. Grace - globalnym producentem chemikaliów dla przemysłu. Start-up zaangażuje się w działania związane z optymalizacją procesów produkcyjnych, co może stanowić początek długofalowego partnerstwa

Serce Molecule.one bije w Dziekanowie Leśnym. To spokojna podwarszawska miejscowość w sąsiedztwie Puszczy Kampinoskiej. Jak mówią założyciele start-upu, nigdzie w Warszawie nie udało im się znaleźć przestrzeni pod laboratorium chemiczne. Odpowiednią powierzchnię miał dopiero Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego - właśnie w Dziekanowie. W Warszawie zostały z kolei wynajmowane biura.
Choć w całym start-upie pracuje około 30 osób, to właśnie laboratorium jest kluczowe. - Dajmy na to, że zgłasza się do nas badacz szukający leku na konkretny nowotwór. Ma hipotezę dotyczącą białka, które należy zablokować, ale nie zna struktury potencjalnego leku. Dzięki wykorzystaniu autorskiej platformy AI, możemy zaprojektować dla niego propozycje tysięcy możliwych do uzyskania struktur chemicznych. Będą to nie tylko przykłady już opisane w literaturze, ale też zupełnie nowe struktury, które system sam zamodelował. A to nie koniec, bo dużą część z nich możemy później sami fizycznie wyprodukować do testów - wyjaśnia Byrski.
Pracownicy laboratorium porównują chemię do gotowania - zaprojektowanie reakcji w komputerze to jak wymyślenie przepisu. Różnica jest taka, że wachlarz możliwych "dań" - czyli cząsteczek, które można stworzyć - jest nieporównywalnie szerszy niż w kuchni.

Badacze liczą na to, że ich technologia usprawni między innymi poszukiwanie nowych leków. Nie poprzestają jednak na reakcjach zamówionych. Dzięki automatyzacji procesów, w laboratorium wykonują i analizują kilka tysięcy doświadczeń tygodniowo. Służy do tego zaprojektowana specjalnie pod potrzeby firmy aparatura.
Do skalowania laboratorium zespół pozyskał dotację z Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości. Dużą część wyposażenia wykonano na podstawie autorskich projektów - jak na przykład glovebox, tj. obudowę do robotów laboratoryjnych, która w razie potrzeby pozwala na zachowanie w jej wnętrzu warunków beztlenowych. To tam wykonywana jest większość eksperymentów.

Po co tyle zachodu? Zespół nie tylko tworzy modele AI i uzyskuje substancje chemiczne, ale samodzielnie generuje dane eksperymentalne, które te modele zasilają. I to - poza automatyzacją - jest jego główną przewagą rynkową.
- W normalnych laboratoriach większość eksperymentów się nie udaje, ale takich porażek nikt nie rejestruje. Dla nas te nieudane próby są równie cenne, jeśli się je dobrze opisze i przeanalizuje - mówi Greta Klejborowska, która odpowiada za partnerstwa naukowe Molecule.one.
Wyjaśnia, że firma stworzyła de facto własną "fabrykę danych". - Im lepsza baza, tym mądrzejszy będzie system i tym mniej błędów będzie popełniać w przyszłości - zaznacza. I dodaje, że zespół stara się utrzymywać stałą proporcję ok. 50 proc. eksperymentów, które kończą się fiaskiem. Tylko po to, by dostarczać o nich dane do systemów.
- Dzięki temu, że mamy kontrolę nad całym procesem reakcji, możemy tworzyć bardzo wysokiej jakości bazy. Zaczynaliśmy tradycyjnie, opierając się na gotowych już danych, ale to było dla nas zdecydowanie zbyt mało - wyjaśnia Byrski.
Dodaje, że częścią filozofii firmy stało się wymyślanie rozwiązań od zera. - Nigdy nie zaczynamy od wykorzystywania już gotowych pomysłów. Staramy się robić własny research - mówi.

Pomysł na platformę usprawniającą syntezę chemiczną miał swoje początki jeszcze w czasie studiów. Zarówno Byrski, jak i współzałożyciel firmy Paweł Włodarczyk-Pruszyński skończyli chemię i medycynę. Przez pierwsze dwa lata (projekt wystartował w 2016 roku) zbierali informację zwrotną z rynku i zastanawiali się, czy angażować wszystkie siły w start-up. W 2018 firma zebrała około 385 tys. dol. od aniołów biznesu i funduszu Sunfish Partners z Berlina.
Jak przyznaje Piotr Byrski, na początku założyciele słyszeli, że koncepcja integracji chemii i AI jest nierealna. - Nasz pierwszy chemik eksperymentalny na rozmowie kwalifikacyjnej powiedział, że przyszedł na nią tylko po to, żeby nam to powiedzieć - wspomina.
W dziesięć miesięcy firma postawiła jednak prototyp rozwiązania. Kiedy wybuchła pandemia, byli gotowi, by udostępnić platformę badaczom walczącym z COVID-19. - Równocześnie szukaliśmy dalszego finansowania, wszystkie rozmowy odbywaliśmy na Zoomie. Do dziś nie poznałem osobiście jednej z osób, która wtedy zainwestowała pieniądze - przytacza Byrski.

Jak zaznacza w rozmowie z WNP współzałożyciel Molecule.one, większość klientów firmy pochodzi z USA. Z Europy - bardzo nieliczni. To jego zdaniem tylko jedna z ilustracji szerszego problemu: wymyślanie nowych leków odbywa się niemal całkowicie poza Starym Kontynentem, głównie w Chinach i USA.
- Osobiście martwi mnie ta statystyka. W dobie pełzającej wojny handlowej chciałbym, żeby część produkcji wróciła do Europy. Chcielibyśmy być częścią tego procesu, bo do tego, by odwrócić ten trend, kluczowa jest automatyzacja. Tylko dzięki niej uda się przywrócić Europie choć część łańcucha produkcji leków bez drastycznego podnoszenia ich kosztów - zwraca uwagę Byrski.
wnp.pl