Sekretny smak NRD: Ta nowa wycieczka kulinarna budzi pytania

Jak gotowały i co jadły największe grupy imigrantów w NRD? Nowa wycieczka po restauracjach ma na celu ożywienie tego doświadczenia. Pyszne — i zaskakujące!
Na koniec jesteśmy najedzeni i szczęśliwi, ale też nieco zdezorientowani. Zostaliśmy zaproszeni w „kulinarną podróż przez wielowymiarowe dziedzictwo, które narodziło się po wschodniej stronie muru i jest dziś synonimem tętniącej życiem berlińskiej gastronomii” – głosiło hasło. Idea nowej wycieczki kulinarnej „Red Sauce & Shashlik”, zainicjowanej przez przedsiębiorcę cateringowego Itaya Novika, jest trudna do uchwycenia, a nawet nie do końca łatwa do zrozumienia.
Berlin stał się ważnym ośrodkiem gastronomicznym, charakteryzującym się przede wszystkim „złożoną, wielokulturową kuchnią”. Jednak wielu berlińczyków, a zwłaszcza turystów, nie zdaje sobie sprawy, że międzynarodowość berlińskiej sceny gastronomicznej ma również swoje korzenie we wschodniej części miasta. Największe grupy imigrantów w NRD, zwłaszcza pracownicy kontraktowi z Wietnamu, pozostawiły po sobie ślad.
Jednak w Berlinie Wschodnim ich dania nie dotarły jeszcze do szerokiej publiczności. „Nie były dostępne w restauracjach ani na targowiskach” – mówi Itay Novik – „gotowano je tylko w kuchniach akademików”. Teraz jednak restauracje wietnamskie, rosyjskie i kubańskie są w Berlinie powszechne, często prowadzone przez kolejne pokolenia imigrantów. I właśnie do tych lokali Novik chce zabrać swoich gości.

Izraelczyk, który gotuje dla ambasady swojego kraju i berlińskich synagog w święta żydowskie ze swoją firmą cateringową Elements of Food, robi to w niezwykle czarujący sposób. Ma do opowiedzenia ciekawe anegdoty o każdym miejscu; w swoim dużym plecaku nosi małą butelkę wódki, która idealnie pasuje do szaszłyka na pierwszym przystanku – oraz tubkę odplamiacza na wypadek, gdyby czerwony sos rozlał się na miejscu.
Jednak szaszłyk, a tym bardziej soljanka, podawana na innym przystanku, doskonale symbolizują zamieszanie wokół koncepcji Nowika: tak naprawdę chce on ukazać „tajną kuchnię”, która była przygotowywana wyłącznie w prywatnych domach rodzin imigrantów w Berlinie Wschodnim – nie można jednak powiedzieć, że szaszłyki i zupa pozostały nieznane w NRD.

Jaki jest więc cel tej czterogodzinnej wycieczki kulinarnej, która kosztuje 100 euro od osoby i obejmuje pełne wyżywienie i napoje, a także wizytę w kubańskiej restauracji i tadżyckiej herbaciarni w dzielnicy Mitte? Czy jest to „hołd dla tych, którzy, często w tajemnicy, położyli podwaliny kulinarne dzisiejszego Berlina”, jak głosiło zaproszenie, czy też „pokaz tego, jak migracja ukształtowała codzienne gusta w NRD”, jak później opowiada Itay Novik?
Choć koncepcja nie jest do końca spójna, sama wycieczka jest ciekawa, a wybór restauracji znakomity. Na koniec jesteśmy zdezorientowani, ale przede wszystkim najedzeni i szczęśliwi.

Itay Novik zazwyczaj lubi jeździć tramwajem z gośćmi, ale w dniu naszej kulinarnej wycieczki nie jest to możliwe – tramwaj jest nieczynny. Najpierw wsiadamy więc do taksówki, a następnie wysiadamy przy Intermarkt Stolitschniy. Jak wiadomo, od lat przed rosyjskim supermarketem przy Landsberger Allee stoi stoisko z szaszłykami, podobno jedno z najlepszych w Berlinie. Czarny pawilon, duży grill, dwa lub trzy wysokie stoły – to wszystko. A menu, o ile można je tak nazwać, jest przejrzyste.
Oto marynowany szaszłyk mięsny, popularny na Kaukazie, w Rosji i niektórych częściach Europy Południowo-Wschodniej, z hojną porcją surowej cebuli i hojną kleksem czerwonego sosu. Ponury mężczyzna za grillem mówi tylko absolutne minimum – „Proszę”, „Dziękuję”, „7 euro” – i podaje nam plastikową miskę z parującym, grillowanym jedzeniem.

Stoisko z szaszłykami nie było tylko pierwszym przystankiem na naszej trasie, mówi Itay Novik, ale także swego rodzaju platformą startową dla jego nowej oferty. To małe stoisko było pierwszą rzeczą, jaką miał na myśli podczas swojej kulinarnej wycieczki, wyjaśnia Izraelczyk, prowadząc nas na pobliski plac zabaw. Tam stawia małą plastikową miskę na zniszczonej ławce – teraz czas jej spróbować!
Mięso jest naprawdę dobre, chrupiące na zewnątrz i soczyste w środku. Czerwony sos jest jednak bardzo łagodny, wręcz mdły, a jedynie surowa cebula dodaje pikanterii. Ogólnie rzecz biorąc, szaszłyk jest dość drogi, ale zdecydowanie solidny – i smakuje szczególnie dobrze z wódką, którą Itay Novik wyczarowuje z plecaka, w komplecie z metalowym kieliszkiem.
Stoisko z szaszłykami w Intermarkt Stolitschniy. Landsberger Allee 116, 10369 Berlin. Pon.–Sob. 8:00–21:00 www.intermarktstolitschniy.de

Po tym, jak szaszłyk i wódka dały nam solidny fundament pod dwa aspekty, kontynuujemy posiłek w restauracji na Danziger Straße: piwo i solanka. Itay Novik wybrał restaurację Zum Schusterjungen, która istnieje od około 100 lat. Znał ją już wcześniej, ponieważ oferuje również specjalne wycieczki kulinarne po poszczególnych dzielnicach, w tym po Prenzlauer Berg.
Właściwie, gdy tylko właścicielka zobaczyła Novika, skinęła głową w stronę stolika zarezerwowanego dla nas: Nie musieliśmy nawet składać zamówienia – ledwo zajęliśmy miejsca, a już na naszym stoliku pojawiały się klasyczne dania kuchni wschodnioeuropejskiej i NRD.

Zupa, którą można znaleźć w menu za 5,70 euro, jest naprawdę pyszna: idealnie zrównoważona kwasowość i ostrość, z wielowymiarowym, owocowym smakiem. Kawałki cytryny i delikatne mięsne nadzienie są fantastyczne.
Ale Itay Novik nie przepada za Schusterjunge tylko ze względu na wyśmienitą solankę. Docenia również fakt, że pomimo prestiżowej lokalizacji, restauracja jest chętnie odwiedzana nie tylko przez hipsterów i turystów, ale także przez wielu rodowitych berlińczyków. Rzeczywiście, tłum wydaje się być przyjemnie zróżnicowany i zrelaksowany – wznosimy toast.
Zum Schusterjungen. Danziger Straße 9, 10435 Berlin. Poniedziałek – Niedziela 12:00 – 00:00. www.zumschusterjungen.com

Tubka Fleckentufela (diabła plamistego), którą Itay Novik przywozi ze sobą, między innymi ze względu na czerwony sos do szaszłyków, zostaje użyta dopiero podczas trzeciego postoju. Siedzimy w Banh xeo Saigon na Greifswalder Straße, wietnamskiej restauracji, a cudownie soczysta wieprzowina nieubłaganie spływa z naleśników z mąki ryżowej.
Te naleśniki, zwane bánh xeo, podawane są na stół jako swego rodzaju zestaw do samodzielnego przygotowania, wraz z wcześniej wspomnianymi kawałkami mięsa, sałatą i warzywami – oraz nożyczkami. Novik używa ich do krojenia bánh xeo i dużych liści sałaty na kawałki wielkości kęsa. W daniu dominują nuty umami, a naleśniki są cudownie chrupiące i tłuste.

W Berlinie Wschodnim nie było takich restauracji, mówi Novik, mimo że Wietnamczycy stanowili wówczas jedną z największych grup imigrantów w NRD. W internecie można przeczytać tu i ówdzie, że było ich co najmniej kilka, ale bardziej konkretnych informacji nie ma. Dziś w każdym razie wietnamskie restauracje są praktycznie w każdej dzielnicy – niewiele innych kuchni jest tak rozpowszechnionych w Berlinie. Z talerzem świeżego bánh xèo przed sobą, jedyne, co możesz powiedzieć, to: Co za szczęście!
Banh xeo Sajgon. Greifswalder Straße 41, 10405 Berlin. pon.–niedz. 12–23.00. www.banhxeosaigon.de

Przedostatnim przystankiem na kulinarnej trasie jest Tadżycka Herbaciarnia w pobliżu parku Monbijou w dzielnicy Mitte. Zanim wejdziesz, musisz zdjąć buty, tak jakbyś delektował się herbatą i ciastkami we własnym salonie. W szarych filcowych kapciach – typowym widoku również w NRD – udasz się do jednego z licznych stolików sięgających do kolan, otoczonych poduszkami. Ci, którzy boją się wracać, mogą również usiąść przy jednym ze stałych stolików.
Przytulna restauracja z niezwykle przyjazną obsługą serwuje wódkę z herbatą i oferuje różnorodne specjały z byłego Związku Radzieckiego. W menu znajdują się bliny i pielmieni z Rosji, pierogi z Polski, wareniki z Ukrainy – i oczywiście desery idealne na podwieczorek. Oprócz słodkich naleśników, w menu znajdziemy strudel jabłkowy, ciasta z kruszonką i rosyjski klasyk, ciasto Napoleon – deser, który ze względu na swój rozmiar nie zasługuje na swoją nazwę.

Herbaciarnia była pierwotnie darem Tadżykistanu dla NRD, wyjaśnia Itay Nowik. Wiernie odtworzone wnętrze zostało po raz pierwszy wystawione w pawilonie radzieckim na Targach Lipskich w 1974 roku, a następnie przekazane Towarzystwu Przyjaźni Niemiecko-Radzieckiej.
Dopiero w kolejnych latach pojawił się rzeźbiony drewniany sufit, dzieła sztuki i żyrandole. Salon, pierwotnie mieszczący się w obecnym Palais am Festungsgraben, przeniósł się do obecnej siedziby w 2012 roku. Nie tylko wygląda jak Związek Radziecki, ale i trochę się nim przypomina: serdeczna gościnność to prawdziwa przyjemność!
Tadżycka herbaciarnia. Oranienburger Str. 27, 10117 Berlina. pon. 16.00–21.00, wt.–piątek 16.00–22.00, sob. 12.00–22.00, niedziela 12.00–21.00. Więcej informacji na stronie www.tadschikische-teestube.de

Wycieczka kończy się krótkim urlopem na Karaibach – ale bez męczącej, długiej podróży. Zaledwie kilka metrów od Tadżyckiej Herbaciarni, naprzeciwko dawnego Tacheles, znajduje się QBA. Ten inspirowany Kubą bar-restauracja jest tak blisko restauracji w Hawanie, Holguín czy Camagüey, jak to tylko możliwe w niemieckim mieście: ledwo weszliśmy do środka, gdy dwie starsze kobiety o karaibskich korzeniach zaczynają tańczyć; rozbrzmiewa mieszanka salsy i reggaetonu.
Około dwa lata po upadku Muru Berlińskiego, QBA otworzyła się w innym miejscu w Berlinie, a w 2003 roku restauracja przeniosła się na Oranienburger Straße. Itay Novik wybrał ją na miejsce swojej podróży, ponieważ dwa państwa socjalistyczne, Kuba i NRD, utrzymywały bliskie stosunki – jednak właścicielka baru, Johanna, nie ma żadnych konkretnych powiązań z NRD.

Po głośnym powitaniu, barman Lazaros przynosi kolejne butelki kubańskiego rumu – najstarsza to pozycja obowiązkowa, ta najmocniejsza, a właściwie wszystkie pozostałe. Do tego dochodzą wykwintne przekąski, takie jak chipsy z plantanów, chicharritas i tostones, nachosy i domowe krokiety z kurczaka. Przy stolikach w głębi restauracji można również zamówić większe dania, takie jak fajitas i enchiladas.
A tak przy okazji: jeśli jesteście zainteresowani, możecie też zapytać w barze o Cohiby, kubańskie cygara stworzone niegdyś specjalnie dla Fidela Castro. Dzięki temu Wasz wyjazd do Niemiec Wschodnich i na Karaiby będzie idealny!
QBA. Oranienburger Str. 45, 10117 Berlin. Niedz.–wt., czw. 16:00–1:00, śr. 12:00–1:00, pt.–sob. 16:00–3:00. Więcej informacji na stronie www.qba-restaurant.de
Berliner-zeitung